O BIOLOGICZNYCH SKUTKACH PROMIENIOWANIA JONIZUJĄCEGO
RAPORT NR 13 DZIAŁU SZKOLENIA I DORADZTWA
INSTYTUTU PROBLEMÓW JĄDROWYCH
im. ANDRZEJA SOŁTANA
Ludwik Dobrzyński
SPIS TREŚCI
I. Uwagi ogólne
II. Epidemiologia, wiarygodność statystyczna i
definicje ryzyka
III. Skutki napromieniowania ludzi
3.1. Ocalałe ofiary bombardowań atomowych w Japonii
3.2. Pracownicy przemysłu jądrowego
3.3. Narażenia związane z procedurami medycznymi
3.4. Osoby mające kontakt z radem
3.5. Narażenia związane z bronią jądrową i awariami
reaktorów
3.6. Promieniotwórczość naturalna
IV. O ocenie ryzyka związanego z promieniowaniem
jonizującym
4.1. Ryzyko w
obszarze małych dawek przyjmowane w ochronie radiologicznej
4.2. Modelowanie
ryzyka
V. Ryzyko radiogennej choroby nowotworowej na
tle innych czynników rakotwórczych
VII. Aspekty biologiczne
7.1. Biologia
zwierząt i roślin
7.2. Biologia
komórek i cząsteczki, genetyka, radiogeneza nowotworów
VIII. Małe dawki - wielki problem
Na przestrzeni
ostatnich 20 lat skutki zdrowotne promieniowania jonizującego dzielono w
ochronie radiologicznej na deterministyczne i stochastyczne. Takie rozróżnienie, będące konsekwencją
przyjęcia założenia, że skutek powinien być proporcjonalny do dawki[1]
(hipoteza liniowa, bezprogowa – LNT[2],
patrz dalej), nie jest jednakże stosowane w medycynie. Jak się wydaje, znacznie
racjonalniej jest mówić o skutkach wczesnych i późnych. Taki podział nie wyklucza prawdziwości hipotezy LNT,
łatwiej trafia do wyobraźni, a jak się okaże w toku niniejszego
opracowania, jest również precyzyjniejszy.
Dyskutując
oddziaływanie promieniowania jonizującego na organizm należy pamiętać, że
składają się nań narządy, te zaś składają się z tkanek, które z kolei zawierają
komórki. Na jeszcze głębszym szczeblu organizacji należy rozpatrywać działanie
promieniowania na poszczególne molekuły istotne dla procesów biologicznych.
Jeśli promieniowanie
wywołuje na poziomie komórkowym istotne zakłócenia w funkcjonowaniu komórki,
włącznie z jej śmiercią, a efekty zmian w komórkach prowadzą do poważnych
zmian w funkcjonowaniu organów, wpływ promieniowania nazywa się deterministycznym. Wpływ ten obserwuje
się dopiero po przekroczeniu pewnej dawki (progu) promieniowania i wzrasta on
ze wzrostem dawki wyższej od progowej. Przekroczenie progu dawki powoduje
bowiem śmierć tylu komórek danego organu lub tkanek, że ich dalsze normalne
funkcjonowanie przestaje być możliwe. Ponieważ efekty, o których mowa
pojawiają się wkrótce po napromieniowaniu, użycie nazwy skutki wczesne jest jak najbardziej uzasadnione. Typowymi są tu
oparzenia skóry, zmiany w liczbie krwinek czerwonych i białych oraz katarakty.
Wywołane napromieniowaniem
zmiany w komórkach mogą przejawiać się także w bardziej złożony sposób.
Niektóre uszkodzenia, np. mutacje DNA, mogą (choć nie muszą) po pewnym czasie
przerodzić się np. w guz nowotworowy. Proces ten uzależniony jest od wielu
dodatkowych czynników i pojawia się w sposób przypadkowy. Tak więc
prawdopodobieństwo jego zajścia może (ale nie musi) wzrastać ze wzrostem dawki,
co nie oznacza, że musi. Ponadto, dolegliwość powstałego nowotworu, jeśli już
powstanie, także może (ale nie musi) być funkcją dawki. Takie efekty nazywano
(i często nazywa się do dziś) stochastycznymi
i dotyczą one głównie, jeśli nie jedynie, nowotworów[3].
Objawy mogą wystąpić po stosunkowo długim czasie od chwili napromieniowania
(napromienienia), co bardzo utrudnia stwierdzenie, że właśnie ono je
spowodowało. To, że mamy tu do czynienia z efektami wyłącznie natury
statystycznej jest istotnym założeniem, z którego niestety często wyprowadza
się błędny wniosek, że rozpatrywane efekty muszą być wprost proporcjonalne do
wielkości pochłoniętej dawki. Biorąc pod uwagę naturalne siły obronne organizmu
i złożoność procesów rozwoju nowotworów, założenie to można podważać, a co za
tym idzie podważać również sens wprowadzania pojęcia tak rozumianych efektów
stochastycznych do oceny skutków promieniowania. W gruncie rzeczy chodzi tu
bardziej o addytywność, a więc
możliwość sumowania się skutków uszkodzeń, niż o stochastyczność rozpatrywanych
efektów. Na addytywności bowiem opierają się wnioski wyciągane na podstawie
liczenia sumarycznych dawek, otrzymanych przez badanego osobnika w różnych
okresach życia. O ile dawka jest z definicji wielkością addytywną, zależność
efekt-dawka bynajmniej nie musi być, liniowa i wnioski wyciągane w oparciu o
tak mocne założenie mogą być kwestionowane. Do "stochastycznych"
efektów również zalicza się zmiany w komórkach rozrodczych (jaja i plemniki),
które mogą prowadzić do mutacji u potomstwa. Jak dotąd jednak nie
zanotowano, na wiarygodnym poziomie statystycznym, takich zmian u ludzi. Z wielu
zatem względów bezpieczniej jest mówić o skutkach późnych niż stochastycznych.
Stosunkowo
dobrze znane są dziś skutki ostrego napromieniowania. Należy tu wyjaśnić, że
tzw. skutki deterministyczne oraz dawki śmiertelne dotyczą właśnie ostrego
napromieniowania, a więc wysokiej dawki (rzędu dawki śmiertelnej), która
została podana w przeciągu paru sekund, minut, kilkudziesięciu godzin lub kilku
dni. Efekty ostrego napromienienia można już wyraźnie zaobserwować w parę dni
po jego zajściu. Źródłem informacji o tego typu procesach są sytuacje
"awaryjne" (wybuch bomby atomowej, awaria reaktora, jak w Czarnobylu
itp.) lub efekty uzyskiwane w wyniku radioterapii. Przy wydłużeniu czasu
naświetlania tą samą sumaryczną dawką, dawka śmiertelna będzie wyższa. Istotną
jest więc nie tylko dawka, ale i moc dawki tj. dawka dostarczana w jednostce
czasu.
Wiadomo, że
przede wszystkim na uszkodzenia podatny jest układ krwiotwórczy (szpik kostny),
następnie układ rozrodczy, skóra, układ pokarmowy i centralny układ nerwowy
(mózg). Napromieniowanie dawką rzędu 1-2 Gy może doprowadzić do śmierci komórek
szpiku kostnego i w konsekwencji do zmniejszenia lub zatrzymania dostarczania
do organizmu czerwonych i białych krwinek. W rezultacie tego procesu, po około
3 tygodniach, bariera immunologiczna gwałtownie się obniża, a naświetlony
człowiek gorączkuje, jest podatny na infekcje, występują krwawienia, a nawet
śmierć, o ile szpik kostny w tym czasie nie zacznie się regenerować.
Pierwotnymi efektami, występującymi tuż po napromieniowaniu dużymi dawkami,
mogą być zmęczenie, nudności, czy wymioty. Ocenia się [1], że śmiertelne
uszkodzenie układu krwiotwórczego, które może doprowadzić do zgonu połowy (50%)
naświetlonej populacji w ciągu 60 dni od naświetlenia (tzw. dawka LD50/60),
wynosi 3 do 3,5 Sv. Z takimi dawkami możemy spotkać się w wyniku wybuchu
jądrowego. Wielkość tej dawki zależy też od tego, czy osoba napromieniowana
miała, czy nie miała dostępu do pomocy lekarskiej po naświetleniu, a także od
osobniczej odporności. Znane są przypadki przeżycia osób, które pomimo
otrzymanej dawki 4-5 Gy przeżyły dzięki szybko udzielonej pomocy lekarskiej [2][4].
O ile skutki naświetlania
silnymi dawkami promieniowania są dosyć dobrze zbadane i opisane, wciąż
istnieje wiele kontrowersji wokół wpływu małych dawek promieniowania, powiedzmy
poniżej 200 mSv. W tym obszarze dawek stosunkowo trudno jest znaleźć wiarygodny
materiał statystyczny, a znaczna część wniosków wyciągana jest nie tyle z samej
obserwacji skutków popromiennych, ile z ich braku. Sprawa ta ma wymiar naukowy,
ale także jest osadzona w ważkim kontekście społecznym, gdyż jej jednoznaczne
rozstrzygnięcie powinno przesądzić o stosunku społeczeństw do powszechnego
wykorzystywania promieniowania jonizującego. Powszechnie dzisiaj odczuwana
radiofobia stanowi pożywkę dla działań politycznych i licznych manipulacji
opinią publiczną. Przesądza ona też o kosztach ponoszonych przez ludzkość na
ochronę radiologiczną. Znakomite, pełne pasji, przeglądy tego zagadnienia można
znaleźć w artykułach Z. Jaworowskiego [3,4]. W szczególności ten pierwszy
wywołał prawdziwą burzę, o czym świadczą polemiki zamieszczone w kolejnych
numerach Physics Today. Bez względu jednak na obecny stan wiedzy i ocenę
wiarygodności pewnych obserwacji i interpretacji jest faktem, że w ochronie radiologicznej
przyjmuje się za podstawę wspomnianą już tzw. hipotezę liniową bezprogową,
zgodnie z którą ryzyko śmiertelnego zachorowania w wyniku naświetlenia
promieniowaniem jonizującym jest proporcjonalne do dawki. Jest to typowa
hipoteza wynikająca z przyjęcia addytywności efektów. Hipoteza ta, choć stanowi
podstawę zaleceń Międzynarodowej Komisji Ochrony Radiologicznej (ICRP), staje
się sama przedmiotem manipulacji i to przez tę samą Komisję, która uznaje, iż
współczynnik ryzyka śmiertelnej choroby zainicjowanej przez promieniowanie
zależy od tego, czy dawka była "duża", czy "mała" (same te
pojęcia nie są podawane zbyt precyzyjnie, choć można przyjąć, że
"mała" dawka, to dawka poniżej 200 mSv), zmniejsza ten współczynnik o
czynnik 2 (a proponowano zmiany od dwu- do dziesięciokrotnych), ale nie
kwestionuje przy tym słuszności hipotezy liniowej! Konsekwentnie należałoby
więc przyjąć specyficzny próg dla zmian popromiennych zachodzących w organizmie
po przekroczeniu "małej" dawki. Pomimo tej, wydawałoby się oczywistej
niespójności, zalecenia ICRP stanowią w wielu krajach podstawę prawnych
uregulowań w ochronie radiologicznej.
Jeśli pominiemy
niespójność LNT w odniesieniu do zmiany stosowanego współczynnika w ocenie
ryzyka, pozostaje problem logicznej spójności tej hipotezy w obszarze małych
dawek. Sprawa ta wielokrotnie była podnoszona przez wielu oponentów hipotezy
liniowej, którzy posługiwali się argumentami typu, że jeśli jakaś dawka wywoła
skutek śmiertelny z prawdopodobieństwem np. 50%, a więc 500 zgonów na każde
1000 osób, to z tego nie wynika, że w wyniku dawki 100 razy mniejszej
zanotujemy 5 zgonów na 1000 mieszkańców. Prawdą jest, że nie wynika. Nie jest
natomiast prawdą, że nie może tak być. A o tym jak jest nie mogą świadczyć
czyjeś przekonania, tylko wynik rzetelnych obserwacji. Istotnie, przeciwnicy
LNT mają argumenty znacznie poważniejsze niż przytoczony wyżej. W ten sposób
dochodzimy do problemu badań epidemiologicznych i ich wiarygodności
statystycznej.
Epidemiologia zajmuje się
badaniami statystycznymi występowania danej choroby w określonej populacji,
a celem badań jest uwidocznienie przyczyn i wielkości ryzyka związanego z
różnymi czynnikami chorobotwórczymi. Podstawą do wnioskowania jest zgromadzony
materiał statystyczny, który zawiera z reguły bardzo wiele parametrów, gdyż
rzadko zdarza się, aby dana choroba miała tylko jedną przyczynę. Tak więc,
prawdą być może, że ryzyko zgonu z powodu raka wynosi ok. 20%, jednakże przy
tak ogólnikowej informacji zakładamy, że każda osoba ma taką samą szansę
zachorowania. Oznacza to tylko, że uznajemy wszystkie możliwe inne czynniki
obciążające (konfundujące)[5]
za nieistotne dla wyniku badań, przy czym ignorujemy np. ewentualne
uwarunkowania genetyczne, nawyki żywieniowe lub nałogi.
Typowym założeniem w ocenie
wiarygodności informacji jest przyjęcie, iż niepewność szacowanej wielkości
określona jest przez statystykę Poissona. Jeśli więc szansa zgonu w wyniku
choroby nowotworowej wynosi 20%, to oczekujemy, iż spośród N osobników
zachoruje N/5 z niepewnością (średnie odchylenie kwadratowe) s = (N/5)1/2,
rozumianą w ten sposób, że przy powtarzaniu badań na populacjach złożonych z N
osobników każda, w 95% grup wynik powinien się zawierać w granicach ±2(N/5)1/2 = ±2s [6]. Tak więc badając 500
ludzi, spodziewamy się - w świetle informacji, iż prawdopodobieństwo zgonu z
powodu raka wynosi 20% - od 80 do 120 zgonów na raka. Jeśli teraz chcemy
skoncentrować się tylko na jednej, dodatkowej przyczynie takiego zgonu, musimy
wykazać, że w warunkach występowania tej przyczyny prawdopodobieństwo zgonu
jest wyższe co najmniej o (2-3)s od oczekiwanego, gdy ta przyczyna nie występuje.
W przypadku małych dawek promieniowania czynnik ryzyka jest niewielki. Wynika stąd konieczność przebadania dużych populacji ludzkich, aby móc możliwie precyzyjnie go określić. Zgodnie z zaleceniami Międzynarodowej Komisji Ochrony Radiologicznej (ICRP), otrzymanie sumarycznej dawki 1 Sv prowadzi do podwyższenia ryzyka zgonu z powodu raka o 5%. Spróbujmy ocenić liczbę naświetlonych osób N, które należy przebadać, aby uzyskać statystycznie wiarygodny wynik dla takiego właśnie współczynnika ryzyka. Badaniem trzeba objąć dodatkowo grupę kontrolną złożoną z podobnej (lepiej - większej) liczby N, osób, które nie były naświetlane[7]. Niech liczba osób, które zmarły na raka w pierwszej grupie będzie Nb, w grupie kontrolnej zaś Nk. Ułamek zgonów w pierwszej i drugiej grupie wynosi odpowiednio xb = Nb/N i xk = Nk/N. Zgodnie z założeniem hipotezy liniowej bezprogowej, jeśli różnica xb - xk wywołana jest tylko działaniem promieniowania, to powinna być równa dawce D (w Sv), otrzymanej przez grupę badaną, pomnożonej przez współczynnik ryzyka np. 0,05/Sv (co oznacza, że pochłonięcie przez badane osoby dawki 1 Sv winno wywołać zwiększenie ułamków zgonów o 5% ponad śmiertelność xk w grupie kontrolnej), a więc
(1)
Wielkość znajdującą się po
lewej stronie powyższego równania znamy z dokładnością wyznaczaną przez
statystykę Poissona. Łatwo sprawdzić, że średni błąd kwadratowy wielkości x
wynosi
(2)
Dla uzyskania wiarygodności statystycznej wyniku na
różnicę zachorowalności w grupie badanej i kontrolnej uzyskana wartość xb
- xk powinna co najmniej dwukrotnie przekraczać niepewność sx, my zaś przyjmiemy tu
czynnik 3, jako czynnik, który nie powinien wzbudzić wątpliwości u większości
eksperymentatorów. Oznacza to, że chcemy, aby 0,05D > 3 sx, co prowadzi do nierówności
(3)
Oznacza to dalej, że w
przypadku dodatkowej dawki rocznej 1 mSv (roczna dawka graniczna dla ogółu
ludności) w okresie 70 lat, a więc D = 0,07 Sv, przy typowej wartość xk
= 0,2 powinniśmy oczekiwać xb = 0,2 + 0,05D = 0,2035 i aby
stwierdzić, że ten współczynnik 0,05 jest prawdziwy należy przebadać 296 458 osób naświetlanych plus
tyle samo w grupie kontrolnej i to w warunkach stabilnych (np. przy braku
migracji ludności).
Dla ilustracji podajemy w
Tabeli 1, ile osób (w sumie) należy przebadać, aby przy obecnej znajomości
wpływu promieniowania jonizującego w obszarze niskich dawek można było wiązać
powstanie choroby z promieniowaniem. Przyjęliśmy tu, że badane osoby były
naświetlane przez okres 40 lat (i tylko 40 lat) różnymi dodatkowymi dawkami.
Nie uwzględniliśmy tu istotnego czynnika jakim jest zmiana prawdopodobieństwa
zachorowania na raka wraz z wiekiem badanych osób (wzrost współczynnika xk
z wiekiem, a więc i zmiana liczebności badanych), natomiast zwracamy uwagę, że
w kompleksowych badaniach należy ten czynnik uwzględniać i to z wysokim
priorytetem, co wymaga prowadzenia wieloletnich obserwacji. Łatwo więc
zorientować się na podstawie Tabeli 1, jak trudno jest uzyskać w pełni
wiarygodne wyniki w obszarze małych dawek.
Dawka łączna w okresie 40
lat [mSv] |
Średnia dawka roczna [mSv] |
Wymagana liczebność badanych |
40 80 120 240 400 800 2000 |
1,0 2,0 3,0 6,0 10,0 20,0 50,0 |
1
809 018 454
518 203
018 51
518 18
918 4
968 918 |
Mówiąc o chorobach
wywoływanych promieniowaniem jonizującym, jesteśmy z reguły nastawieni na
problem tworzenia się nowotworów. Sytuacja bynajmniej nie jest prosta z punktu
widzenia zdobywania w pełni wiarygodnej informacji. Przede wszystkim należy
pamiętać, iż czas utajnienia choroby nowotworowej jest na ogół długi, czasem
30-40 lat. Oznacza to, że należy prowadzić długotrwałe obserwacje zarówno
narażonych, jak i odpowiedniej grupy kontrolnej. Z drugiej strony, nie mamy
możliwości odróżnienia nowotworu wywołanego promieniowaniem od nowotworu
wytworzonego z innych przyczyn. Tak więc jedyne na co możemy liczyć, to na
pokazanie korelacji pomiędzy chorobą a konkretną przyczyną. Jednakże
stwierdzona korelacja może być przypadkowa, gdyż może okazać się, że w badaniach
nie uwzględniliśmy istotnych czynników obciążających (konfundujących), a nawet
zastosowaliśmy nie najlepszą metodę analizy. Jak widać, prowadząc analizę badań
musimy zachować ogromną ostrożność, szczególnie wtedy, jeśli wnioski w jakiś
sposób przeczą dotychczasowej wiedzy, a w szczególności podstawom biologii.
Zajmijmy się teraz sprawą
zdefiniowania ryzyka. Najprostszą definicją ilościową ryzyka R jest iloczyn
prawdopodobieństwa zajścia określonego zdarzenia P przez czynnik skutku C, tj.
R = PxC. (4)
Skutek można próbować określić w przedziale od zera
do jedności, przy czym C = 1 oznacza zejście śmiertelne. W epidemiologii
nowotworów wywołanych napromieniowaniem ograniczamy się wyłącznie do tego
ostatniego przypadku, a więc R = P, przy czym stosuje się dwa pojęcia ryzyka:
ryzyka bezwzględnego oraz ryzyka względnego [5]. Z praktycznego punktu widzenia
oznacza to, że albo podajemy różnicę całkowitej liczby zaobserwowanych
nowotworów (O)[8] i
spodziewanych (E)[9] w określonej
populacji ludzi[10], albo
obliczamy ryzyko względne (relative risk)
RR, zdefiniowane jako
RR = O/E. (5)
Jak powiedzieliśmy, chodzi o
nowotwory, które spowodowały zejścia śmiertelne. Często też oblicza się tzw.
dodatkowe (nadmiarowe) ryzyko względne (excess
relative risk), tj. wielkość
ERR = (O – E)/E (6)
Wielkość tę odnosimy do
jednostkowej wartości równoważnika dawki np. 1 Sv. Jak już wspomnieliśmy,
wartością podawaną przez ICRP jest ERR = 0,05/Sv. Często wielkość ryzyka odnosi
się też do liczby osobo-lat (PY)[11]
obserwacji i wtedy odpowiednie wartości dzieli się przez PY. Np. ryzyko
bezwzględne będzie wtedy zdefiniowane jako (O – E)/PY. W literaturze wielkość
tę nazywa się czasem „bezwzględnym dodatkowym ryzykiem” (absolute excess risk). Dzieląc ERR przez PY otrzymamy inną
definicję względnego ryzyka nadmiarowego. Istnienie różnych definicji utrudnia
porównywanie danych. Z zebranego dotąd materiału wynika, że przy naświetlaniu
całego ciała jednorazową (w czasie rzędu kilku minut lub krócej) dawką 1 Gy,
względne ryzyko powstania śmiertelnego guza nowotworowego wynosi [5] RR =1,4, a
więc względne ryzyko nadmiarowe wynosi 0,4, co oznacza wzrost 40%-owy ponad
normalną częstotliwość zgonów z powodu nowotworów. Biorąc pod uwagę, że ryzyko
śmierci z powodu raka wynosi 20-25%, podana liczba oznacza, że w odniesieniu do
typowej długości życia 70 lat, tego typu naświetlenie (dawką 1 Gy) stwarza
około 10%-owe ryzyko zgonu na jedną z odmian raka litego (w istocie rzeczy jest
ono różne dla kobiet i mężczyzn i obecnie uważa się, że liczba ta jest
bliższa 11% [2] [12]). Inaczej
mówiąc, można przewidywać, że u 10 - 11 na 10000 osób naświetlonych
jednorazową dawką 0,01 Gy rozwinie się śmiertelna choroba nowotworowa jako
skutek napromieniowania.
Na końcu
chcielibyśmy powiedzieć parę słów na temat modelowania poszukiwanych
zależności. Jest regułą, że obserwując pewne zależności między znanymi nam
wielkościami (np. pomiędzy liczbą zgonów, a otrzymaną dawką) staramy się je
opisać funkcją zawierającą parametry, których liczba zależy od stopnia złożoności
badanego zjawiska i użytej do opisu funkcji. Poszukiwane parametry dopasowujemy
stosując np. metodę najmniejszych kwadratów, tj. szukamy takich wartości
parametrów, które zminimalizują funkcję
(7)
gdzie di
oznacza zbiór N danych pomiarowych, ti – wartości modelowe funkcji
zawierającej poszukiwane parametry, si – średnie odchylenia
standardowe poszczególnych punktów pomiarowych, a n jest liczbą wyznaczanych
parametrów. Dobre dopasowanie oznacza otrzymanie wartości cn2 bliskiej jedności.
Prowadząc dopasowania zapomina się często, iż wielkość cn2 ma też swój
charakterystyczny rozkład prawdopodobieństwa. Z tego względu, gdy wartość ta
staje się wyraźnie mniejsza od jedności oznacza to jedynie, że błędy są na tyle
duże, że uzyskana dobra zgodność modelu z doświadczeniem nie przemawia
jednoznacznie za wyborem modelu. Ponadto, otrzymanie dobrego dopasowania
oznacza tylko tyle, że dane dobrze odzwierciedlają charakter dopasowywanej
funkcji. Nasze zadanie natomiast jest raczej odwrotne: chcielibyśmy bowiem
wiedzieć jaka jest najbardziej wiarygodna funkcja opisująca nasze dane.
Ponieważ dane obarczone są zawsze błędami statystycznymi (czasem także i
systematycznymi), takich funkcji, z którymi nasze dane nie są sprzeczne, może
być w istocie nieskończenie wiele. Co robić więc w warunkach uzyskiwania
zbliżonych wartości cn2 dla dwóch modeli, np. modelu A i modelu B,
różniących się liczbą parametrów? Odpowiedź na tak postawione pytanie daje tzw.
analiza bayesowska [6,7] . Otóż względna wiarygodność modelu (funkcji) A w
porównaniu z modelem (funkcją) B wynosi:
(8)
gdzie L(A) i L(B) oznaczają
funkcje wiarygodności exp(-0,5c2), gdzie funkcja c2 różni się od cn2 brakiem czynnika (N-n) przed sumą w równaniu (7),
natomiast P(A) i P(B) oznaczają oszacowane ilościowo aprioryczne wiarygodności
modeli A i B. W ogólnym przypadku, im mniej z góry wiemy o słuszności tych
modeli, tym te wartości są mniejsze. Pamiętajmy jednak, że to co się tu liczy,
to wiarygodności względne. Jeśli model zawiera określoną liczbę parametrów, to
w zależności od tego, jak dobrze znamy możliwy przedział zmienności tych
parametrów, parametry dopasowane metodą najmniejszych kwadratów będą miały
większą lub mniejszą wiarygodność statystyczną.
Rozważania te
mają o tyle znaczenie, że w modelowaniu dodatkowego ryzyka względnego, czy
bezwzględnego, należy liczyć się, że modelowana funkcja będzie funkcją wieku
osoby w chwili napromieniowania, płci tej osoby, czasu jaki upłynął od
napromieniowania, od dawki i wreszcie - mocy dawki. Wybór grupy kontrolnej też
nie jest bez znaczenia. Trzeba mieć zaiste bardzo dobry materiał statystyczny,
aby te wszystkie zależności opisać w jednoznaczny i wiarygodny sposób. Do tej
sprawy wrócimy w rozdziale IV.
W rozdziale tym będziemy w
znacznym stopniu korzystali z danych Komitetu Naukowego Narodów Zjednoczonych
ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) [2] oraz danych
wyselekcjonowanych przez amerykańską organizację Radiation, Science and Health,
Inc. [8]. Będziemy również prezentowali te dane w kolejności, w jakiej są one
prezentowane w [8]. Na początku, w Tabeli 2 [2,8] przedstawiamy liczbę napromienionych osób, które objęto do tej
pory badaniami, na podstawie których wnosimy dziś o ryzyku związanym z
promieniowaniem. Są to najczęściej
analizowane dane. W raportach UNSCEAR można znaleźć szczegółową ich analizę. Tu
chcemy zwrócić jedynie uwagę na fakt, iż badania, o których mowa w Tabeli 2 dotyczą
głównie skutków śmiertelnych oraz w mniejszym stopniu problemu zapadalności na
choroby nowotworowe, które nie koniecznie muszą mieć skutek śmiertelny.
Tabela 2. Materiał statystyczny, na
podstawie którego wnioskujemy o skutkach napromieniowania.
Źródło
ekspozycji |
Rodzaj
narażenia lub badanej grupy |
Liczba
przebadanych osób |
Bombardowania i opad promieniotwórczy po wybuchach
jądrowych |
Ocalałe ofiary w Japonii Wyspiarze z Wysp Marshalla Semipałatyńsk/Ałtaj (b. ZSRR) |
86 572 2 273 30 000 |
Radioterapia |
Miednica Kręgosłup Skóra głowy Pierś Procedury z użyciem radu-224 Diagnostyka i leczenia jodem-131 |
193 108 13 914 27 000 4 215 3 938 55 619 |
Medyczne badania rentgenowskie |
Fluoroskopia (klatki piersiowej u gruźlików) Badania prenatalne Korzystanie z kontrastu torowego |
77 557 44 616 11 150 |
Narażenie zawodowe |
Wydobycie uranu Stosowanie farb radowych Przemysł jądrowy (Japonia, Wielka Brytania, USA,
Kanada) |
64 479 3 746 210 573 |
Zanieczyszczenia środowiska |
Mieszkańcy okolic rzeki Tieczy (b. ZSRR) |
26 485 |
Promieniowanie naturalne |
Mieszkańcy obszarów o wysokim poziomie
promieniowania (Chiny, Indie) Radon w kopalniach żelaza i cyny |
106 000 3 829 |
3.1. Ocalałe ofiary bombardowań atomowych w Japonii
W wyniku
zdetonowania bomb ludzie ci byli narażeni na niemal natychmiastowe promieniowanie. W przebadanej grupie 86 572
osób w tzw. Life Span Study w latach
1950 - 1990 zanotowano [2] 7 578 zgonów
z powodów guzów nowotworowych. Z porównania z grupą kontrolną można
wnosić, że 334 zgony można przypisać działaniu promieniowania jądrowego. W tym
samym czasie, 87 z obserwowanych 249 przypadków zachorowań na białaczki można
przypisać efektom napromieniowania. Z rozpatrywanej grupy żyło w roku 1991
jeszcze 38 000 osób, a więc 44% badanej populacji. Jak widać liczba zgonów
spowodowana promieniowaniem wynosi zaledwie 1% wszystkich zgonów, co wyraźnie
kłóci się z dość powszechnym odczuciem, które w skrajnym przypadku utożsamia
napromienienie z nieuchronnością zainicjowania śmiertelnych zmian
nowotworowych.
Istnieje szereg
czynników utrudniających bezpośrednie zbadanie wpływu samego promieniowania
zarówno w wyniku bezpośredniego bombardowania, jak i opadu
promieniotwórczego po wybuchach. Niezbyt dobrze znane są same dawki, jak i moce
dawek, a wkład od promieniowania neutronowego daje się oszacować tylko
z grubym błędem. Grupę kontrolną stanowią ludzie, którzy znajdowali się w
obszarze bombardowań, a więc narażeni na resztkowy choćby opad
promieniotwórczy. Dawki otrzymane przez tę grupę szacuje się na 0.5 cGy (5
mGy).
Rys. 1 Dodatkowe ryzyko względne
powstawania śmiertelnych guzów nowotworowych w funkcji dawki dla ocalałych po
bombardowaniach w Hiroszimie i Nagasaki [1]. Podane na rysunku błędy
odpowiadają jednemu średniemu odchyleniu kwadratowemu.
Nie zawsze
dobrze znane są patologie chorób i przyczyny śmierci osób w tej grupie. Z tego
względu, pomimo stosunkowo dużej liczby przebadanych, wyniki badań ofiar
bombardowań nie dostarczają pewnych danych dotyczących relacji pomiędzy efektem
napromieniowania, a otrzymaną dawką. Jest swoistą anomalią [8], że "gołe"
dane fundacji Radiation Effects Research Foundations (RERF) nie są dostępne
publicznie. Próby przejęcia przez amerykański Departament Energii kontroli nad
Centrum Radiobiologii Człowieka skończył się niemożnością opublikowania wyników
dziesięcioletnich badań (1978-87) nad stanem zdrowia pracowników stoczni
jądrowych, które to badania pochłonęły 10 milionów dolarów i wedle opinii
Muckerheide'a [9] wyraźnie zaprzeczały tezie LNT. Z danych Kondo z RERF,
przytoczonych ostatnio przez Radiation, Science and Health inc. [8], wiemy, iż
spośród 75000 osób, obserwowanych w Japonii
przez 40 lat, zmarło do 1985 roku
21000 osób i w tej grupie stwierdzono 500 nowotworów więcej niż
oczekiwano dla "grupy kontrolnej"[13].
Jednakże w grupie, która otrzymała dawkę powyżej 2 Gy stwierdzono 600
nowotworów więcej, natomiast w grupie naświetlonej dawką mniejszą od ok. 200
mGy - o 100 nowotworów mniej.
Niewątpliwie,
wyniki badań wskazują, że w zakresie od ok. 50 mSv do 2500 mSv nadmiarowe
ryzyko względne powstania guzów
nowotworowych można uznać za wzrastające liniowo z dawką, a współczynnik
określający to ryzyko wynosi ok. 0,45/Sv, patrz rys. 1 [1]. I chociaż przez dwa
punkty na wykresie, dla dawek poniżej 200 mSv, można przeprowadzić prostą
wskazującą nawet na zerowe ryzyko, wnioskowanie o innym czynniku ryzyka w
obszarze małych dawek jedynie na podstawie tego wykresu nie wytrzymuje krytyki
w świetle najprostszych kryteriów statystycznej wiarygodności. Użyty przez
Schillaciego [1] argument, iż dla tych dwóch punktów, w granicach dwóch standardowych
odchyleń kwadratowych, uznanych za przedział 95%. ufności, nie stwierdza się
wpływu promieniowania na powstawanie guzów nowotworowych, należałoby
konsekwentnie rozszerzyć na pozostałe cztery punkty na wykresie, co poddałoby
również w silną wątpliwość wiarygodność podanego wyżej współczynnika ryzyka
0,45/Sv. Rzeczony wykres nie zawiera
istotnego w matematycznej analizie danych wielkości błędu określenia samej
dawki, oznaczanego na rysunkach poziomą kreską. Przedstawione na rysunku
punkty postawiono w środku przedziałów (nie zawsze identycznych) dawek
zaabsorbowanych przez badanych. Patrząc na wyniki oczyma fizyka lub matematyka
można jedynie stwierdzić, że gdyby nie fakt, iż punkt zerowy z definicji daje
jednoznacznie określone nadmiarowe ryzyko równe zeru, omawiany współczynnik
byłby znany z błędem porównywalnym z samą wartością współczynnika. Jedynie
dzięki "usztywnieniu" punktu zerowego można mówić, że hipoteza
liniowa jest w świetle tych danych najbardziej wiarygodna; nie można jednak zapominać,
że błąd omawianego współczynnika jest znaczący i wynosi ok. 75% wartości
tego współczynnika.
Pomimo wszystkich niepewności, wydaje się, że na
podstawie danych z Hiroszimy i Nagasaki można zupełnie dobrze ocenić ryzyko
wywołania choroby nowotworowej w wyniku ostrego napromieniowania. Podany wyżej
współczynnik 0,45/Sv oznacza, że przy typowym ułamku zachorowań na śmiertelne
nowotwory w grupie kontrolnej (ok. 24%), bezwzględne ryzyko zachorowania w
wyniku naświetlań wynosi ok. 11%. Jak już mówiliśmy, liczba ta zależy od płci
(ryzyko zachorowań u mężczyzn wynosi ok. 9% podczas gdy u kobiet - 13% [2]),
wieku i rodzaju nowotworu. Natomiast w wypadku białaczek ryzyko jest około
dziesięciokrotnie niższe (1% [2]) i po około 20 latach od naświetlenia wydaje
się systematycznie zmniejszać. Również w wypadku raków litych podana liczba 11%
może ulec obniżeniu i to nawet ok. trzykrotnie wraz z czasem, który upłynął od
momentu napromieniowania. Podkreślmy, że oszacowania te dotyczą ostrego
napromieniowania. W obszarze małych dawek i mocy dawek oszacowanie ryzyka
prowadzi do liczb około dwukrotnie mniejszych. Poniżej omówimy badania
dotyczące głównie tego obszaru.
Wśród ofiar Nagasaki, napromieniona grupa wskazuje
na dłuższą przeżywalność, jeśli za podstawę się weźmie ludzi w wieku powyżej 55
lat. Tabela 3 pokazuje stwierdzoną roczną śmiertelność kobiet w Nagasaki (na
100 tysięcy) w latach 1970-1976 (dane Kondo zamieszczone w [10]). Badane
kobiety zostały w czasie wybuchu napromienione niewielką dawką. Z tabeli
wynika, że w grupie kobiet napromieniowanych, badanych po przekroczeniu przez
nich 50 lat, śmiertelność znacząco spadła. Podany przykład ilustruje tezę, iż
promieniowanie w małych dawkach może mieć dla organizmu skutek dobroczynny.
Efekt taki znany jest pod nazwą hormezy radiacyjnej.
Tabela 3. Roczna śmiertelność kobiet w Nagasaki (na 100 000) badana w latach
1970-1976 [10]. Wiek kobiet dotyczy okresu, w którym przeprowadzono badania.
Wiek [lata] |
Dawka [mSv] |
Grupa kontrolna (nie napromieniona) |
|
< 5 |
> 10 |
||
30 – 39 |
87 |
78 |
103 |
40 – 49 |
224 |
218 |
223 |
50 – 59 |
569 |
428 |
510 |
60 – 69 |
1303 |
833 |
1516 |
70 – 79 |
4161 |
3243 |
5305 |
>80 |
12626 |
13158 |
19634 |
Rys. 2 Śmiertelność wskutek białaczek wśród ocalałych po bombardowaniach Hiroszimy
i Nagasaki [4].
Do często
używanych przykładów dobroczynnych skutków promieniowania należy zależność
śmiertelności ofiar Hiroszimy i Nagasaki od dawki dla przypadków zgonów na
skutek białaczki, patrz rys.2 [8,11]. Wykres przedstawia zależność względnego
ryzyka (RR) od dawki i zawiera 5 punktów, z których pierwsze trzy leżą poniżej
prostej względnego ryzyka RR = 1. Punkty te są wyznaczone z niepewnością, w
ramach której można uznać je za nie odbiegające od RR = 1. Jakościowo biorąc,
ogólny charakter zmian mógłby wskazywać na istnienie hormezy. Z matematycznego
punktu widzenia jednakże, nie widać uzasadnienia dla opisu zależności
względnego ryzyka krzywą drugiego stopnia! Niewątpliwie najbardziej wiarygodną
zależnością (do wykazania metodami analizy bayesowskiej) jest zależność
liniowa. Sam test c2
pokazuje, że przyjmując zależność liniową otrzymuje się nieznacznie różny od
zera współczynnik nachylenia prostej, przy czym unormowany do liczby punktów i
liczby parametrów c12 = 0,5, a dla hipotezy, iż względne ryzyko nie
zależy od dawki otrzymamy c02 = 0,4. Obie te liczby, jako znacznie
mniejsze od jedności, pokazują, że
przedstawiane na rysunku dane nie pozwalają na wyprowadzanie wniosku o bardziej
złożonej zależności ryzyka od wielkości dawki, zaś jedyną, statystycznie uzasadnioną,
konkluzją jest ta, że w obszarze dawek do 300 mSv nie można stwierdzić, że
promieniowanie może być przyczyną powstania białaczki. Postępując w myśl
analizy bayesowskiej można pokazać, że model zerowego skutku dawki (RR = 1)
jest równie prawdopodobny jak model, w którym współczynnik nachylenia prostej
zawiera się w granicach (0÷1)/Sv. Ten ostatni ma sens następujący: zakłada się,
że nasza wiedza jednoznacznie mówi, iż współczynnik ryzyka w obszarze małych
dawek nie może być większy niż w obszarze dawek wysokich, dla tych ostatnich
zaś wynosi on ok. 0,5 i z pewną wiarygodnością statystyczną można byłoby go
podnieść niemal dwukrotnie. Jeśli natomiast przyjęlibyśmy, iż nasza znajomość
działania promieniowania w obszarze niskich dawek jest zerowa i każda wartość
nachylenia z obszaru np. (-4÷4) byłaby nie sprzeczna ze stanem naszej wiedzy,
wówczas pomimo, iż optymalna wartość współczynnika ryzyka uzyskana ze
zminimalizowania c2
nie zmieniła by się i wynosiła ok. 0,45, wiarygodność tego modelu byłaby
o 33% niższa od wiarygodności modelu, iż ryzyko zachorowania na białaczkę
w tym zakresie dawek nie zależy od wielkości dawki. To, że zakładając w końcu
słabą orientację co do wartości nachylenia uzyskujemy mimo wszystko odpowiedź
niewiele mniej wiarygodną od hipotezy o braku zależności RR od dawki wskazuje
na nieokreśloności materiału statystycznego, który poddaliśmy analizie. Gdy
przejdziemy do modelu z dwoma parametrami ("model
liniowo-kwadratowy") i stwierdzimy, że nasza wiedza o sensownej wielkości
obu parametrów jest niemal żadna, rozkład prawdopodobieństwa, że dany zestaw
parametrów opisuje nasze dane będzie taki jak na rys. 3. Dla przyjętego obszaru
zmienności parametrów względna wiarygodność wA/B modelu jest
pięciokrotnie niższa od modelu zerowego efektu napromieniowania. Gdybyśmy z
góry przyjęli większy obszar zmienności parametrów, do czego mielibyśmy pełne
prawo, wiarygodność tego modelu spadłaby jeszcze bardziej.
Mimo opisanych
wyżej niepewności, dane dotyczące śmiertelności z powodu białaczek i innych
nowotworów u ofiar w Japonii wydają się jednoznacznie wskazywać na
istnienie progu dawek, powyżej którego zaczynają się dodatkowe zgony.
Szczególnie przekonujący jest rys. 4, podany przez Luckeya dla białaczek w
Nagasaki[14] (rys. 4). Z
rysunku tego jasno wynika wniosek podany przez nas wyżej, że do dawki ok. 400
mSv nie można mówić o wpływie promieniowania na ryzyko zgonu na białaczkę, co
nie zmienia naszej opinii, że na przedstawianie takiej zależności jako dowodu
na hormezę nie pozwala waga zawartego w nim materiału statystycznego. Ta chęć widzenia
hormezy, gdzie tylko to możliwe, pojawia się już na następnym wykresie tegoż
autora (rys. 5). Wykres dotyczy śmiertelności pracowników przemysłu jądrowego
na raka płuc. Z jednej strony Luckey krytykuje rysowanie przez punkty
eksperymentalne prostej odpowiadającej hipotezie liniowej, ignorując punkt dla
dawki ok. 4 mSv, z drugiej strony zaś, zasugerowany efektem hormezy, nie
zauważa jakby punktu dla dawki ok. 10 mSv, który - konsekwentnie -
powinien wskazywać na jakieś szczególnie silne w tym obszarze zagrożenie.
Naszym zdaniem, rozrzut punktów na rzeczonym wykresie wskazuje li-tylko na
rzeczywistą dokładność danych. W najlepszym przypadku można tu mówić o braku
wyraźnej zależności aż do dawki ok. 10 mSv.
Rys. 3 Rozkład względnego
prawdopodobieństwa słuszności modelu w funkcji współczynników występujących w
tym modelu. Widać, że w dużym przedziale zmienności współczynników wiarygodność
modelu prawie się nie zmienia, a to świadczy o niemożności przypisywania
większego znaczenia tymże współczynnikom.
Rys. 4 Roczna umieralność na
białaczki ofiar bombardowań Hiroszimy i Nagasaki w funkcji dawki, cytowana
(D.Luckey, cyt. w [8]).
Rys. 5 Zmiana standardowego
współczynnika śmiertelności (standardized
mortality ratio - SMR[15])
na raka płuc w funkcji dawki, obserwowana u pracowników przemysłu jądrowego
(cytowana w [8]).
Chyba znacznie
bardziej przekonujące wyniki dotyczą zgonów z przyczyn innych niż nowotwory.
Pollycove w [8] pokazuje, iż śmiertelność z powodów innych niż nowotwory
nie zależy od wielkości dawki, przynajmniej w obszarze do 500 mSv. Okamura i
Mine z Nagasaki School of Medicine
przedstawili w 1997 r. dane[16]
wskazujące, że względne ryzyko zgonów wzrasta, również z powodu raka, przy
dawce wyższej od 500 mSv, natomiast w obszarze dawek 310 - 400 mSv względne
ryzyko śmierci z innych powodów niż rak znacząco spada, szczególnie u
mężczyzn. Śmiertelność ofiar bomby atomowej, które otrzymały dawki
mniejsze od 5 mSv była z reguły wyższa od śmiertelności tych, którzy
przeżyli, a byli naświetleni dawkami średnio 1,25 Sv. Wniosek ten dotyczy
głównie osób w wieku 50-70 lat [8]. Jest to chyba doniosły wynik, gdyż można na
jego podstawie przypuszczać, że pochłonięcie dawki nie tylko nie spowodowało
choroby nowotworowej, ale jeszcze wzmocniło cały organizm.
Na koniec przytoczmy wyniki
badań potomstwa ofiar bombardowań. Negatywne efekty u potomstwa stwierdzono
przy dawkach przekraczających próg ok. 500 mSv, przy dawkach niższych zaś można
znów mówić o efektach pozytywnych. Nie stwierdzono efektów genetycznych u ok.
90 000 dzieci i wnuków silnie napromienionych (w obszarze 300-600 mSv) ofiar.
Przytoczone przez Z.Jaworowskiego (patrz [10]) dane japońskie pokazują, że w
grupie potomstwa osób napromienionych obserwowano w latach 1946-1958 o 4% mniej
zgonów niemowląt, o 29% mniejszą ilość aberracji chromosomowych, o 23% mniej
zaburzeń liczby chromosomów i o 30% mniej mutacji białych krwinek. Jednocześnie zaobserwowano istotne defekty
u potomstwa naświetlonego w okresie prenatalnym od 8-go do 15-go tygodnia
ciąży [1]. Defekty te obejmowały opóźnienia w rozwoju umysłowym, zmniejszenie
rozmiaru głowy, istotnie słabsze ilorazy inteligencji (70 w stosunku do 100).
Ocenia się, że dawka 1 Sv powoduje takie efekty u ok. 50% napromienionych.
Jednocześnie jednakże ocenia się, że efekty te występują dopiero po
przekroczeniu dawki progowej, która wynosi ok. 100 mSv.
3.2. Pracownicy
przemysłu jądrowego
Przebadano
pracowników zatrudnionych przy instalacjach jądrowych, głównie pracujących z
bronią jądrową oraz pracowników reaktorów badawczych i energetycznych, narażonych na niskie dawki promieniowania.
Pracownicy w instalacjach jądrowych ostatniej generacji otrzymują dawki
niewiele większe od dawek promieniowania naturalnego, włączając dawki pochodzące
od naświetlań dla celów medycznych. Badania zatrudnionych w energetyce jądrowej
i przy produkcji broni jądrowej w Wielkiej Brytanii i Kanadzie pokazały [1], że
średnie dawki otrzymane przez tych pracowników w czasie ich pracy wynosiły 8 do
124 mSv, co nawet przy przyjęciu wysokiego współczynnika bezwzględnego ryzyka
(11%/Sv) oznaczałoby spowodowaną promieniowaniem śmiertelność na poziomie 0,1 ÷
1%. W gruncie rzeczy, nie istnieją badania, które wskazywałyby na szkodliwy
wpływ promieniowania, z którym stykali się ci pracownicy. Przeprowadzone
badania pracowników elektrowni jądrowej w Oak Ridge w Kanadzie pokazały [1], że
ryzyko ponad normalnego zachorowania na raka płuc wynosi wśród nich aż 27%, co
- wobec typowej dawki 17 mSv jawnie się kłóci z oceną 0,07%-owego ryzyka.
Jak się podejrzewa, istotnym czynnikiem zwiększonej zapadalności na raka płuc w
Oak Ridge było palenie papierosów. W innej elektrowni, w Sellafield w Anglii, w
której pracownicy otrzymali średnio 124 mSv należało się spodziewać ryzyka
zgonu na poziomie 0,5%. Nawet prowadząc badania przez okres 15 lat od chwili
naświetlania, tj. po czasie, w którym powinny ujawnić się choroby nowotworowe,
okazało się, że na białaczkę zmarło 10 pracowników wobec 12 spodziewanych
zgonów przy braku jakiegokolwiek zagrożenia radiacyjnego.
W początkowym
okresie rozwoju przemysłu jądrowego narażenie pracowników było stosunkowo duże.
Jednakże wraz z narażeniem radiacyjnym, pracownicy ci byli często narażeni
jednocześnie na działanie czynników chemicznych, stres i ogólnie złe warunki
pracy. Dozymetria w tym okresie (II Wojna Światowa i krótki okres po
wojnie) była dość słabo rozwinięta. Wobec częstych kontaktów z chemikaliami
można było oczekiwać, że ta grupa pracowników będzie wykazywała zwiększoną
zapadalność na nowotwory. Niczego takiego jednak nie stwierdzono.
Prowadzone badania 35 933
białych[17]
pracowników fabryk broni jądrowych w USA pokazały [8], że śmiertelność na
nowotwory jest u tych pracowników znacząco mniejsza (o ok. 20%) niż w grupie
kontrolnej. Przy dawce ok. 200 mSv śmiertelność z powodu raka płuc okazała się
o 24% niższa niż w grupie kontrolnej. Podobne badania przeprowadzone w Kanadzie
przyniosły jakościowo podobny wynik (badania przeprowadzono na zaledwie
4 tys. osób), w Anglii zaś, gdzie przebadano 95 000 pracowników, uzyskano
statystycznie wiarygodny wynik zmniejszonej o 14% śmiertelności z powodu
nowotworów. Oczywiście, wyniki te można podważać powołując się na domniemanie,
iż pracownicy tego przemysłu są szczególnie zdrowymi ludźmi. Jednakże grupa
kontrolna w Anglii była wybrana spośród pracowników tego samego
przedsiębiorstwa, pracujących w identycznych, poza radiacyjnymi, warunkach
pracy i opieki medycznej. Ostrożniejsze oceny mówią, że na podstawie wyników
uzyskanych w trzech krajach można stwierdzić, że ci spośród robotników, którzy
otrzymali dawki w granicach 20 - 50 mSv
wykazywali się śmiertelnością z powodu nowotworów o 6 % niższą niż w
grupie kontrolnej. W okresie 30 lat obserwacji 4 742 robotników
pracujących z plutonem, uranem, polonem,
aktynem i trytem, nie stwierdzono też żadnej śmierci na białaczkę. Badania grup
mających do czynienia z dużymi dawkami, włączając pracowników oczyszczających
teren po pożarze reaktora w Windscale w 1957 r., nie wykazały żadnych
dodatkowych zachorowań na nowotwory.
W latach 1978-87
badano szczegółowo około 700 000 pracowników stoczni w USA, z czego 108 000
pracowało przy budowie okrętów o napędzie jądrowym. Ci ostatni podczas
prowadzenia prac konserwacyjnych byli szczególnie narażeni na
wysokoenergetyczne promieniowanie γ z kobaltu-60, aktywującego się w
materiałach konstrukcyjnych (głównie rurach i zaworach) remontowanych
reaktorów. Porównanie pokazało, że ci pracownicy wykazują znacznie niższą
śmiertelność niż ich koledzy budujący okręty nie napędzane energią jądrową.
Zgodnie z oczekiwaniami, wykazują oni podwyższoną częstotliwość zapadania na
śródbłoniaka (mesothelioma),
spowodowaną pracą z azbestem, co tylko potwierdza prawidłowość wyników badań
tej grupy. Pracownicy, u których zakumulowana dawka równoważna wynosiła
5 mSv lub więcej wykazywali śmiertelność wynoszącą 76% tej, która w ich
wieku i płci jest typową dla pozostałych stoczniowców. Ich zapadalność na
białaczki i raki układu limfatycznego i krwiotwórczego (LHC – lymphotic and hemopoietic cancers) jest
również niższa i to aż o 58%. Pełny raport z tych kosztownych badań nigdy nie
doczekał się opublikowania, jak się wydaje z przyczyn „ideologicznych”; ukazała
się jedynie dwustronicowa notatka[18].
Względnie
niedawno Międzynarodowe Stowarzyszenie Badań nad Rakiem (International Association for Research on Cancer, IARC) badało
pracowników przemysłu jądrowego Wielkiej Brytanii, USA i Kanady. W badaniach
nie stwierdzono aby małe dawki promieniowania mogły prowadzić do efektów
szkodliwych dla zdrowia. Wyniki badań przedstawione są na rys. 6 [1]. W danych,
które wzięto pod uwagę, nie uwzględniano zachorowań na przewlekłą białaczkę
limfatyczną (CLL - chronic lymphocytic
leukemia), o której wiadomo, że nie jest wywoływana promieniowaniem. Wbrew
wnioskom narzucającym się na podstawie rys.6, raport z tych badań stwierdza
istnienie szkodliwych efektów promieniowania. Badania te, były finansowane
przez Departament Energii USA (DOE). Przedstawiając wyniki uzyskane dla 95 000
pracowników pomija on badania pracowników stoczni, a także przeprowadzone na zlecenie
DOE badania 35 000 pracowników instalacji jądrowych i grup kontrolnych. Według
opinii [8], opublikowany raport jest tendencyjny i najwyraźniej nierzetelny.
Również Schillaci [1] zwraca uwagę, iż w przypadku badań przeprowadzonych przez
IARC wnioski o zagrożeniu opierają się w gruncie rzeczy na jednym tylko punkcie
- wyniku dla stosunkowo dużej dawki 400 mSv. Wszystkie inne punkty, dla
niższych dawek, wyraźnie nie wskazują ryzyka związanego z promieniowaniem.
Podobne wyniki, dotyczące umieralności na białaczki w grupie 9 997 mężczyzn
zatrudnionych w Kanadyjskich Zakładach Energii Atomowej pokazane są w Tabeli 4
[10]. W tabeli podano liczbę zgonów zarejestrowanych w tych Zakładach
w stosunku do oczekiwanej (liczby w nawiasach). Nie ulega wątpliwości, że
wyniki te wyraźnie pokazują, iż zgony z powodu białaczki występowały rzadziej u
osób z grupy mającej kontakt z promieniowaniem.
Tabela 4. Porównanie liczby zgonów na białaczki osób
napromienionych i nie napromienionych w Kanadyjskich Zakładach Energii Atomowej
[10]. W nawiasach podano oczekiwaną liczbę zgonów.
Przyczyna zgonu |
Zgony nie napromienionych |
Zgony napromienionych |
Białaczka
limfocytowa |
2
(0,85) |
0
(2,40) |
Białaczka
szpikowa |
2
(1,36) |
2
(3,50) |
Inne rodzaje
białaczek |
1
(1,40) |
1
(1,59) |
Rys. 6 Dodatkowe
ryzyko względne zgonu z powodu białaczki (z wyłączeniem CLL) w funkcji sumarycznej (zakumulowanej) dawki,
otrzymane w badaniach 96 000 pracowników przemysłu jądrowego w USA, Wielkiej Brytanii
i Kanadzie ([1] wg pracy E.Cardis, E.S.Gilbert, L.Carpenter, „Effects of low
doses and low dose rates of external ionizing radiation: cancer mortality among
nuclear industry workers in three counties”, Rad. Res. 142 (1995) 117-132).
3.3. Narażenia
związane z procedurami medycznymi
W porównaniu z
pracownikami przemysłu jądrowego, lekarze i pacjenci związani z radiologią i
medycyną nuklearną otrzymali znaczące dawki promieniowania. Praktykujący przed
1925 rokiem radiolodzy, włączając pracujących na frontach I Wojny Światowej,
otrzymali bardzo wysokie dawki. Do osób tych należała Maria Skłodowska-Curie,
która jeździła "samochodami radiologicznymi" i wyuczyła zawodu setki
radiologów. Badania tej grupy zawodowej wykazały zwiększoną zapadalność na
nowotwory i białaczki. Jednakże ci, którzy zaczynali pracę po roku 1921
podlegali zwykłej ochronie radiologicznej i ocenia się, że otrzymali oni dawki
ok. 5000 mSv. W tej grupie nie stwierdzono ponadnormatywnych zachorowań na raka
lub białaczki[19].
Przeprowadzone w 1994 r. badania personelu armii amerykańskiej pokazały, że u
6500 techników, którzy otrzymali dawkę 500 mSv podczas dwuletniej pracy podczas
II Wojny Światowej, nie widać - po upływie 29 lat - wzrastającej liczby
zachorowań w porównaniu z technikami medycznymi, farmaceutycznymi i
laboratoryjnymi zatrudnionymi w armii. Podobnie, u 100 000 kobiet - techników
radiologów zatrudnionych w armii od 1929 roku, nie stwierdzono podwyższonej
zapadalności na raka piersi, bez względu na pracę w radioterapii, z
radioizotopami, czy fluoroskopią (wszystkie te dane podajemy za [8]). Nie
stwierdzono też, wbrew początkowym doniesieniom, aby lekarze-radiolodzy żyli
krócej niż inni lekarze.
Rys. 7 Reakcja na promieniowanie w
funkcji dawki w radioterapii nowotworów [1].
Badania pacjentów poddanych radioterapii dostarczają
interesujących danych. Celem radioterapii jest zniszczenie komórek
nowotworowych i dla osiągnięcia tego celu używa się stosunkowo dużych dawek.
Gdyby takimi dawkami napromieniować całe ciało, można byłoby łatwo spowodować
zgon pacjenta. Lokalne zastosowanie promieniowania wymaga precyzji w
posługiwaniu się źródłem promieniowania, gdyż obok komórek nowotworowych
naświetla się także i zdrowe tkanki. Oczywiście naświetlanie prowadzi się w
taki sposób, aby te ostatnie były naświetlane dawką znacznie mniejszą niż dawka
otrzymywana przez nowotwór. Niemniej jednak ze wzrostem dawki rośnie także
prawdopodobieństwo powstania komplikacji, co ilustruje rys.7.
U kobiet, które podczas ciąży zostały poddane
naświetlaniom dużymi dawkami promieniowania X występowało więcej śmierci
płodów, ale jednocześnie stwierdzono mniejszą śmiertelność wśród urodzonych
niemowląt. Niektóre badania pokazują, że naświetlania mogą zwiększyć płodność
kobiet i większą liczbę urodzeń zdrowych dzieci. Naświetlanie promieniowaniem X
poprawiało też płodność i zmniejszało efekty genetyczne u naświetlonego
potomstwa osób naświetlanych dawkami 10 mGy.
Jak podaje raport UNCSCEAR
[2], w badaniach skutków stosowania jodu-131 do diagnostyki i leczenia
tarczycy, w zasadzie nie stwierdza się w grupie naświetlanych osób wzrostu
zachorowań na nowotwory ze wzrostem dawki. Jeśli wcześniej u pacjentów nie
stwierdzono raka tarczycy, powstanie raka wśród tych pacjentów było niższe niż
w populacji kontrolnej. Z tabeli 28 cytowanego raportu [2] (dane oryginalne z
pracy P.Hall, A.Mattisson, J.D.Boyce Jr., „Thyroid cancer after diagnostic
administration of iodine-131”, Rad. Res. 145 (1996) 86-92) wynika, że ryzyko
zachorowania na raka tarczycy jest w tej grupie niższe jeśli użyte dawki nie
przekroczyły 1 Gy. Biorąc pod uwagę wszystkich 34000 przebadanych pacjentów
zwraca uwagę ponad dwukrotny spadek ryzyka rozwinięcia się nowotworu tarczycy
przy naświetlaniu dawką w granicach 510-1000 mGy. Spadek ten może być jednak
kwestionowany, gdyż w górnej granicy przedziału 95%. ufności ryzyko wzrasta
nawet 1,5 raza. Podobna sytuacja dotyczy wszystkich omawianych tu danych
wskazujących na zmniejszanie się ryzyka rozwinięcia się raka tarczycy po
naświetlaniu. Należy jednak pamiętać, że jeśli zawęzimy przedział ufności do
ok. 66% (jednego odchylenia standardowego), wniosek o hormezie radiacyjnej
będzie miał dosyć mocną podstawę. W tym, jak i w wielu innych przypadkach
wpływu małych dawek trudność udzielenia jednoznacznej odpowiedzi na temat
skutków tych dawek polega na bardzo słabej statystyce przypadków wystąpienia
choroby nowotworowej. Sytuacja zmienia się zasadniczo, gdy przed zastosowaniem
promieniotwórczego jodu istniało już podejrzenie raka tarczycy.
Rys. 8 Liczba śmiertelnych zachorowań na raka piersi w
funkcji dawki. Linia ciągła-dopasowana zależność; linią przerywano pokazano
oczekiwania oparte o hipotezę liniową bezprogową (LNT) [M.Pollycove, „The
Beneficial Health Effects of Low Dose
Radiation ....and Why”, ICONE-7, Tokyo (1999) 58-61].
Badania wpływu
niskich i średnich dawek (do 3000 mGy), otrzymanych podczas normalnych
ekspozycji na promieniowanie rentgenowskie, nie wskazują na występowanie
opóźnionych efektów szkodliwych. Jednocześnie w przypadku wielokrotnych badań
fluoroskopowych kobiet chorych na gruźlicę, dane dla dawek poniżej 300 mGy
wskazują na istotne zmniejszenie zapadalności na raka piersi. Niestety i tutaj,
interpretacja przedstawianych (w [8]) przez Pollycove'a danych, rys. 8, wymaga
dużej ostrożności. Nie ulega wątpliwości, że dwa punkty poniżej dawki 300 mGy wykazują
mniejszą liczbę zgonów z powodu raka piersi. Na mocy tych samych argumentów,
którymi posługiwaliśmy się przy analizie śmierci z powodu białaczek u ofiar w
Japonii, pokazana na rysunku krzywa, dopasowana metodą najmniejszych kwadratów,
ma nadzwyczaj małą wiarygodność statystyczną. To raczej porównanie
śmiertelności związanych z oboma nowotworami, a więc danych z rys. 8 i rys. 2,
może dać nam pewną wiarę, że należy się rzeczywiście liczyć z istnieniem
efektów hormetycznych w obszarze małych dawek promieniowania.
Sakamoto [12]
przedstawił interesujące wyniki dziewięcioletnich badań 23 pacjentów chorych na
białaczki, a dotyczące przeżycia osób poddanych działaniu małych dawek na
całe lub na połowę ciała. Grupę kontrolną stanowiło 94 pacjentów o podobnych
typach nowotworów, ale nie poddanych działaniu promieniowania. Spośród tej
ostatniej grupy 35% zmarło po upływie 5 lat od rozpoczęcia badań, po latach
dziewięciu zaś żyło już tylko 50% pacjentów. Odpowiednia liczba zgonów wśród
pacjentów poddanych działaniu małych dawek wynosiła 16% w ciągu 4 do 12 lat od
rozpoczęcia badań, patrz rys. 9. Biorąc pod uwagę stosunkowo niewielką liczbę
pacjentów, wynik badań należy traktować z dużą ostrożnością, niemniej jednak
pozytywny wpływ naświetlania nie ulega wątpliwości.
Rys. 9 Procent przeżywających pacjentów chorych na
białaczki, nie poddanych napromieniowaniu (krzywa górna) oraz poddanych
działaniu małych dawek na całe ciało lub na połowę ciała (krzywa dolna) [12].
Jeśli popatrzeć
na całkowitą liczbę wykonywanych badań rentgenowskich, to np. w USA należałoby
się spodziewać [1] - gdyby przyjąć hipotezę liniową bezprogową z czynnikiem
ryzyka 5%/Sv - 6200 więcej zgonów rocznie, co stanowi około 1% całkowitej
liczby zgonów na nowotwory w USA. Przy znacznej liczbie zgonów na nowotwory w
USA (547 000), te 6 200 dodatkowych przypadków śmierci powinno dać się wyraźnie
zauważyć, jako że jest to liczba około ośmiokrotnie większa od błędu
statystycznego liczby naturalnych zgonów na raka. Mimo wszystko jednak,
nieuwzględnione czynniki obciążające (konfundujące), a do nich należałyby np.
choroby, które spowodowały konieczność przeprowadzenia prześwietleń
rentgenowskich, czy skorzystanie z usług medycyny nuklearnej, bardzo
utrudniałyby przeprowadzenie takiej analizy (należy przy tym pamiętać, że te
procedury medyczne prowadzone są na ogół w ostatnim roku życia!).
3.4. Osoby mające kontakt z radem
Izotopy radu,
rad-226 i rad-228, wprowadzone w dużych ilościach do organizmów, spowodowały
wzrost złośliwych nowotworów kości. Narażonymi były głównie kobiety, które w
pierwszych dziesięcioleciach XX w. malowały cyferblaty zegarków fosforyzujących
farbami zawierającymi m.in. rad, przy czym, nieświadome konsekwencji, zwilżały
koniuszek pędzelka we własnych ustach. Wśród tej właśnie grupy pojawiły się już
w latach 20-ych XX w. pierwsze oznaki silnej anemii. Nie stwierdzono jednak
[Raport UNSCEAR 1994, Annex A], aby taki kontakt z izotopami radu prowadził do
wzrostu zapadalności na białaczki, natomiast niektóre badania w Wielkiej
Brytanii i USA wskazywały na wzrost liczby nowotworów piersi. Podczas
dziesiątków lat badań osób używających farb radowych oraz innych osób, które
mogły wchłonąć rad, nie stwierdzono wzrostu nowotworów w grupach, które były
narażone na dawki do około 10 Gy, a więc już dawki wysokie, choć zapewne chodzi
tu o dawki dostarczone bezpośrednio do języka lub kącików ust. Tę wartość można
tu uznać za próg, powyżej którego można spodziewać się zachorowań. Istnieją też
przesłanki na temat zwiększonej długowieczności osób, które używały farb
radowych w pierwszym okresie po ich wprowadzeniu. Zarówno pracownicy z USA jak
i z Wielkiej Brytanii, pracujący z luminoforami radowymi, wykazują o ok. 12%
mniejszą śmiertelność niż odpowiednia grupa kontrolna. Niezależne badania
kobiet (prowadzone w grupie około 1 000 osób) nie wykazały żadnego skrócenia
długości życia [8]. Ponieważ omawiane tu obserwacje dotyczą grupy społecznej,
która była narażona na wysokie dawki, choć pochłonięte w małej objętości,
wyniki tych badań należy uznać za silnie przeczące hipotezie LNT.
3.5. Narażenia
związane z bronią jądrową i awariami reaktorów
We wczesnej
fazie prób z bronią jądrową przeprowadzano manewry wojsk amerykańskich w
bezpośrednim sąsiedztwie miejsc wybuchu bomb atomowych, w wyniku czego uczestniczący
w manewrach zostali napromienieni średnią dawką 60 mGy. Przebadano 46 000
uczestników pięciu najpoważniejszych prób i nie wykryto u nich jakichkolwiek
efektów popromiennych. Podobny wynik dały badania 40 000 uczestników prób dwóch
bomb na Atolu Bikini, włączając jedną z bombą zdetonowaną w wodzie.
Spośród 46 186
uczestników prób tego rodzaju w USA zmarło na białaczkę 56 w porównaniu z
oczekiwaną liczbą 54 – 55 [8]. Nie zauważono także wzrostu zachorowań nie tylko
na białaczki, ale i na inne nowotwory u 22 347 uczestników testów
brytyjskich. W grupie 954 osób personelu wojskowego prowadzącego prace
porządkowe po awariach reaktorów w Chalk River w Kanadzie, bądź obserwującego
wybuchy atomowe w USA lub Australii, nie zauważono, aby te działania doprowadziły
do zwiększonej zapadalności na nowotwory. Nie stwierdzono wzrostu nowotworów
także w społeczeństwie stanu Utah, narażonym na wynik testów bomb jądrowych
w atmosferze nad tamtejszymi poligonami. Chociaż uczestnicy brytyjskich
testów wykazywali znacznie większą liczbę białaczek i guzów nowotworowych, nie
stwierdzono relacji pomiędzy tymi przypadkami a rodzajem lub stopniem narażenia
radiacyjnego.
Opad po teście
Bravo (pierwsza broń termojądrowa zbudowana przez Amerykanów) w 1954 r. skaził
mieszkańców Wysp Marshalla i przypadkowo znajdujących się w okolicy 23
japońskich rybaków z łodzi "Szczęśliwy Smok". Opadające pyły,
osadzone na skórze rybaków, spowodowały silne oparzenia popromienne. W wyniku
napromienienia dawkami indywidualnymi (promieniowania beta) w zakresie 2 – 7
Gy, osoba najsilniej narażona zmarła 206 dni po wypadku. U pozostałych,
monitorowanych przez 24 lata, nie wystąpiły efekty szkodliwe, w szczególności
nowotwory. Jedna osoba, która zmarła po upływie 21 lat, zmarła z innych
przyczyn niż ewentualny wynik działania opadu promieniotwórczego. W grupie mieszkańców Wysp Marshalla,
poddanych silnym dawkom, zaobserwowano jedynie wzrost guzów tarczycy.
W Rosji, po
eksplozji (termicznej) odpadów jądrowych (w zakładach produkcji broni jądrowej
„MAJAK” na Uralu) w 1957 r., ewakuowano 10 000 ludzi z 22 wsi. 7 852 z nich
było poddanych badaniom przez kolejne 30 lat. Okazało się, że w grupach, które
otrzymały dawkę 500 mGy było o 28% mniej nowotworów, w grupie 120 mGy o
39% mniej, a w grupie 40 mGy o 27% mniej niż w grupie kontrolnej z tego samego
obszaru, która nie była napromieniona.
Nieoczekiwany
wynik uzyskano w jednych z badań genetycznych na Węgrzech przed i po awarii
reaktora w Czarnobylu. Liczba niektórych anomalii genetycznych zmalała po
awarii. Przypadek Czarnobyla wyraźnie pokazał też brak efektów opóźnionych, a w
jedynym przypadku zwiększonej liczby nowotworów tarczycy u dzieci nie w
pełni daje się powiązać ten wzrost zachorowalności z działaniem promieniowania
i przynajmniej część efektu związana jest z masowymi procedurami kontrolnymi (screeningiem) wprowadzonymi dopiero po
awarii. Ostatnio uczeni rosyjscy sugerują [L.A.Bol’shov, L.A.Il’in, A.F.Tsyb,
„Comparison of Accident Risks in Different Energy Systems: Comments from
Russian Specialists”, IAEA Bulletin 42/4/2000, str. 27-30] istnienie progu
nawet 0,2 – 0,5 Gy, gdyż poniżej takich właśnie dawek nie stwierdzono dotąd
nadmiarowych raków, ani też zmian genetycznych.
3.6. Promieniotwórczość naturalna
Tło
promieniowania naturalnego jest najpowszechniejszym źródłem narażenia
radiacyjnego. Tło, o którym mowa, zmienia się od kraju do kraju o czynnik nawet
większy od stu, a również wewnątrz jednego kraju potrafi zmienić się
dziesięciokrotnie. Średnia globalna dawka od tła naturalnego, otrzymywana przez
70 lat, wynosi 170 mSv. W niektórych rejonach Indii przewyższa ona 2000
mSv, a w Iranie - 3000 mSv. Istnieje nawet pewien dom w Ramsar w Iranie,
którego mieszkańcy otrzymują w czasie życia 17 000 mSv, a potrafią dożyć wieku
110 lat. Zauważmy, że przy takiej dawce i współczynniku ryzyka 5%/Sv hipoteza
liniowa (LNT) prowadzi do absurdalnego wniosku, że - włączając naturalne zgony
– cała populacja powinna zginąć.
Badania
populacji żyjących w środowisku o zdecydowanie różnym poziomie promieniowania
naturalnego wskazują konsekwentnie albo na zmniejszoną zapadalność na nowotwory
w grupach żyjących z obszarze zwiększonego promieniowania albo brak efektu, co
jest wyraźnie sprzeczne z LNT.
W grupie
obejmującej 6 pokoleń żyjących w Chinach na obszarze o 3-krotnie wyższym
poziomie promieniowania niż w drugiej grupie, porównywalnej pod względem innych
warunków życia, zapadalność na nowotwory jest mniejsza [patrz S.Kondo, Health Effects of Low-Level Radiation,
Kinki U.P., Osaka, Japan (1993)] . Ponadto, badania przeprowadzone na 70 000
osobach żyjących w dwóch sąsiadujących ze sobą prowincjach Chin, w których
różnica rocznej dawki, wskutek różnic geologicznych obu prowincji, wynosiła 2
do 3 mSv, nie wykazały różnic w zapadalności na nowotwory. Liczba białaczek w prowincji
o podwyższonym promieniowaniu wyniosła 26, podczas gdy można było
oczekiwać (na podstawie danych o ofiarach Hiroshimy i Nagasaki) liczby 33.
Jak widać, różnica nie ma większego znaczenia statystycznego, natomiast
wskazuje wyraźnie, że danych z Japonii nie można łatwo ekstrapolować do obszaru
niskich dawek promieniowania. W chińskich rejonach o wysokim poziomie tła
stwierdzono wzrost aberracji chromosomowych, a jednocześnie wzmocnienie funkcji
immunologicznych mieszkańców tych regionów, co wskazuje na istnienie
konkurencji pomiędzy tymi efektami.
Wg Luckeya
(cytowanego w [8]) istnieje wyraźna odwrotna korelacja pomiędzy poziomem tła
promieniowania, a całkowitą liczbą zgonów, w tym zgonów na nowotwory i
choroby krążeniowe. Niektóre doniesienia mówią o kilkunasto-, a nawet ok.
trzydziestoprocentowym efekcie! Ponadto, źle odżywiani mieszkańcy stanu Kerala
w Indiach, którzy otrzymują dawki 4-8 razy wyższe niż przeciętny
mieszkaniec innych obszarów Indii, mają znacznie wyższy wskaźnik płodności i
najmniejszą liczbę zgonów wśród noworodków. Podobnie, 9 mSv/rok, którym
poddawani są mieszkańcy Espirito Santo w Brazylii nie wpływa na ich płodność i
rozrodczość. Stwierdzono, że kobiety w Chinach w wieku powyżej 35 lat rodziły
więcej dzieci w warunkach trzykrotnie wyższej ekspozycji na promieniowanie niż
kobiety w grupie kontrolnej.
Rys.10 Zależność śmiertelności na raka płuc u kobiet
(przypadki na 105 osób w ciągu roku) od stężenia radonu, wg
[1]. Dane dla mężczyzn są podobne.
Najważniejszym
składnikiem promieniowania naturalnego jest radon i wpływowi tego
alfa-promieniotwórczego gazu poświęca się wiele uwagi. Z jednej strony warto
sobie uzmysłowić, że radon jest gazem
szlachetnym, wśród jego pochodnych zaś jest kilka alfa-promieniotwórczych
radionuklidów. Z tego powodu właśnie produkty rozpadu promieniotwórczego radonu
znacznie bardziej wpływają na wielkość dawki niż sam radon. Ponieważ produkty
rozpadu radonu są wychwytywane przez liście tytoniu, przy badaniach wpływu
radonu na zapadalność na nowotwory, znajomość faktu, czy ma się do czynienia z
palaczem, czy nie, jest bardzo istotna. Badania raka płuc i innych nowotworów w
funkcji znacznego stężenia radonu wskazują na niższą zapadalność na raka na
obszarach o silniejszym poziomie promieniowania. Badania Bernarda Cohena z
Uniwersytetu w Pittsburgu (1995), obejmujące ponad 300 000 danych o
radonie w różnych domach i dane statystyczne o nowotworach w 1 729
powiatach (counties), reprezentujących ponad 90% ludności USA, wyraźnie
dowodzą, że LNT jest hipotezą błędną. Śmiertelność ze względu na raka płuc
zmniejsza się ze wzrostem średniego stężenia radonu. Do aktywności radonu 259
Bq/m3, co odpowiada mocom dawki rzędu 2 do 3 mSv/rok, radon ma
wyraźnie hormetyczny wpływ na zdrowie, patrz rys.10. Bardzo podobne badania
przeprowadzono w Norwegii i Szwecji[20]
i tam stwierdzono coś innego, a mianowicie, że liczba zachorowań na raka płuc
zwiększa się ze stężeniem radonu. Jednocześnie, w Danii zapadalność na raka
płuc okazała się wyższa niż w Szwecji, choć średnia koncentracja radonu jest w
Danii niższa niż w Szwecji. Efekty hormetyczne związane z radonem stwierdzono w
badaniach przeprowadzonych we Francji i Anglii, natomiast badania
przeprowadzone w Kanadzie, Chinach, Finlandii, Włoszech i Japonii nie
wykazały żadnej korelacji pomiędzy poziomem radonu a częstotliwością
zapadania na raka płuc. Ostatnie badania 1973 przypadków raka płuc w Finlandii
(w roku 1996) stwierdziły [13] brak korelacji tej choroby z koncentracją
radonu, która zmieniała się od przypadku do przypadku ponad dziesięciokrotnie.
Niemniej jednak, gdyby wyrysować wyniki zamieszczone w pracy [13], otrzymany
wykres byłby dość podobny do rys.2. Mniejsze grupy przebadane w stanie Kerala
(Indie), gdzie tło (głównie pochodzenia torowego) jest 4-okrotnie wyższe i w
Ramsar (Iran), gdzie tło (głównie wskutek obecności radu) jest ok. 10 razy
wyższe, nie wykazują żadnej podwyższonej zapadalności na nowotwory. Natomiast w
uzdrowiskach radonowych, np. w okolicy Misasa w Japonii, ludność wykazuje
mniejszą zapadalność na nowotwory. W Bad Gastein, Austria, tysiące pacjentów
rocznie poddawanych jest leczeniu chorób na tle reumatycznym i artretycznym.
Terapia polega na inhalowaniu przez 10 godzin radonu o stężeniu 160 kBq/m3
[21].
Około 75000 pacjentów rocznie poddaje się w Niemczech i Austrii inhalacjom i
kąpielom, a także pije wody bogate w radon, bez widocznego uszczerbku dla
zdrowia[22].
Wyniki badań
Cohena, przedstawione na rys. 10, są niewątpliwie najbardziej spektakularne w
rozpatrywanym kontekście. Są one też często poddawane krytyce, gdyż w
rzeczywistości mówią o prawdopodobieństwie zachorowania statystycznego
mieszkańca, podczas gdy epidemiolog chciałby dobrze skorelować stwierdzenie
nowotworu u konkretnego osobnika z dawką promieniowania, jaką otrzymał ten
osobnik. Właśnie tego typu badania, z zachowaniem stosunkowo dużej ostrożności
co do czynników konfundujących, przeprowadzono w Finlandii. Jakkolwiek
byśmy jednak patrzyli na wyniki Cohena, jedno jest pewne: odbiegają one
zasadniczo od przewidywań zgodnych z LNT i wskazują na możliwość występowania
efektów hormetycznych, przynajmniej w odniesieniu do raka płuc. A niewątpliwie
zgromadzona statystyka nie pozwala tych wyników zlekceważyć: wiarygodność
statystyczna badań 300 000 ludzi w stosunku do 2 000 badanych w Finlandii jest
ponad dziesięć razy większa! Sam Cohen rozważył i uwzględnił w swej analizie 52
czynniki socjoekonomiczne, które mogłyby być czynnikami konfundującymi. Jeśli
zatem potraktujemy rys.10 z uwagą, na jaką on niewątpliwie zasługuje,
porównanie śmiertelności na raka płuc przy poziomie stężenia radonu poniżej
około 37 Bq/m3 z danymi typowymi (ok. 74 Bq/m3)
wskazywałoby na ok. 20%-owy wzrost zachorowalności związany ze zmniejszeniem
dawki pochodzącej od radonu. O tyle też zmniejsza się śmiertelność, gdy stężenie
radonu wrasta do ok. 110 Bq/m3. Wynik ten jest bardzo
zaskakujący i każe mimo wszystko podejrzewać istnienie błędów systematycznych w
badaniach. Wynik ten jest także sprzeczny z analizą wyników badań górników
narażonych na wdychanie radonu [J.H.Lubin, J.D.Boyce Jr., „Lung cancer risk
from residential radon: meta analysis of eight epidemiological studies”,
J.Natl.Cancer Inst. 89 (1997) 49-57]. Niemniej jednak, w odniesieniu do badań
Cohena, jak zauważa Pollycove (patrz dyskusja w [8]), ewentualne czynniki,
których nie wzięto pod uwagę musiałyby być szczególnego rodzaju, a więc powinny
być (1) znaczące jak np. czynnik palenia papierosów dla powstawania raka płuc,
(2) musiałyby mieć silnie odwróconą korelację z poziomem stężenia radonu, (3)
nie powinny być silnie skorelowane z żadnym z 52 rozpatrzonych i uwzględnionych
przez Cohena czynników i wreszcie (4) musiałyby odnosić się do różnych obszarów
geograficznych i być niezależne od wysokości i klimatu. Spełnienie tych
czterech postulatów jest, zdaniem Pollycove'a, niemal niemożliwe i stąd
wniosek, że wyniki Cohena jednoznacznie wskazują na istnienie efektu
hormetycznego. Biorąc to wszystko pod uwagę wciąż jednak najbardziej dziwi wzrost zachorowań o 20% ponad przeciętną gdy
stężenie radonu spadnie z ok. 75 Bq/m3 na ok. 40 Bq/m3.
Jak mówiliśmy, radon i jego pochodne są alfa-promieniotwórcze, a więc mamy do
czynienia z promieniowaniem silnie jonizującym, a pochodne radonu są
ciężkimi metalami. Te ostatnie są - zgodnie z obecną wiedzą – z reguły
szkodliwe dla organizmu. W omawianym przypadku jednak ilości tych metali są na
tyle znikome, że ich efekt można pominąć. Istnieją też poważne argumenty
przemawiające za tym, że w wypadku promieniowania tak silnie jonizującego jak
cząstki a, koncepcja dawki efektywnej jako miary prawdopodobieństwa powstawania
nowotworów płuc jest wielce wątpliwa[23]. A przecież radon, mimo że wnosi główny przyczynek do dawki od
promieniowania naturalnego, nie jest jedynym rodzajem promieniowania
działającym na człowieka. Chyba, że istotnie wyjątkowo mocno działa tu
powiedzenie Paracelsusa, że to wielkość dawki czyni truciznę
(dotyczy to zarówno efektu radiacyjnego, jak i osadzania się niewielkich ilości
metali ciężkich z rozpadu radonu). Wyniki Cohena znajdują poparcie w
obserwacjach innych uczonych. Np. rak płuc u kobiet żyjących w południowej
Saksonii w Niemczech w okolicach kopalni uranu bogatych w radon, występuje
znacznie rzadziej niż średnia we wschodnich Niemczech. Podobnie dzieje się w
okolicach Misasa w Japonii, które bogate są w radon. Jak podaje Becker [14],
istnieją dane wskazujące, iż wpływ radonu na tworzenie się raka płuc pojawia
się dopiero po przekroczeniu dawki ok. 1000 Bq/m3, co jest
wielkością o niemal rząd wielkości większą niż zakres zmienności stężeń
obejmowany przez badania Cohena czy też badania w Finlandii. W tej samej pracy
[14] znajdujemy wskazania, jak ważną rzeczą jest znajomość czynników
towarzyszących badaniom. W szczególności więc, aby porównywać dane zebrane w
różnych obszarach należy brać pod uwagę poziom zanieczyszczeń powietrza,
zwyczaje ludności (szczególnie procent palaczy), pochodzenie i poziom
materialny badanych grup itd. To właśnie powodowało, że badania typu
ekologicznego[24], do których
zalicza się badania Cohena, były silnie krytykowane [15] jako źródło informacji
o hormezie. Do tej krytyki można zapewne dodać jeszcze jeden argument: liczba
domów w USA o danej zawartości radonu maleje niemal odwrotnie proporcjonalnie
do tego stężenia [16]. Oznaczać to może, że tam, gdzie przebadano większe
populacje tam też wykryto więcej przypadków raka płuc. Ponieważ poziom radonu
jest w danym regionie prawie stały, więc jak widać należy wziąć pod uwagę
czynnik geograficzny. Czy i w jaki sposób mogłaby ta obserwacja wpływać na
kształt rys. 10, trudno orzec. Znaleziony przez Cohena trend może być
przypadkowo zaburzany właśnie przez taki właśnie czynnik. Krytykując dane dla
skutków promieniowania jonizującego trzeba jednak mieć na uwadze, że istotne
błędy systematyczne można popełnić i przy wykonywaniu badań konkretnych przypadków
zachorowań. Uwzględnienie wszystkich możliwych czynników jest tak trudne, że
należy z góry przyjmować, iż osiągniecie wielkiej precyzji w tych badaniach nie
jest możliwe. Raport UNSCEAR [2] wymienia szereg zastrzeżeń w stosunku do
wyników Cohena i opowiada się raczej za hipotezą liniową bezprogową. Jednakże
wyniki przytaczane w raporcie [2] nie są ani w pełni przekonujące od strony
statystycznej, ani od strony metodologii ich uzyskania.
Jak widać, chyba
jedynym sensownym, choć zachowawczym wnioskiem wynikającym z dotychczasowych
badań, jest brak wyraźnej korelacji pomiędzy rakiem płuc a stężeniem radonu,
przynajmniej w zakresie stężenia radonu do 400 Bq/m3.
4.1. Ryzyko w
obszarze małych dawek przyjmowane w ochronie radiologicznej
Jak
wspominaliśmy, możliwie precyzyjne oszacowanie ryzyka związanego z niskimi
dawkami napotyka na poważne trudności związane z brakiem wiarygodnych
statystycznie danych. Stąd też przyjmowane w ochronie radiologicznej wielkości
ryzyka są na ogół zawyżone w stosunku do wielkości najbardziej prawdopodobnych.
W praktycznym postępowaniu ekstrapoluje się liniowo dane otrzymane dla silnych
dawek i „poprawia się” nachylenie prostej, zmniejszając je dwukrotnie. Nie rezygnuje
się przy tym z podstawowego założenia LNT, iż nawet najmniejsza dawka
promieniowania może być groźna, a skutek jest zawsze proporcjonalny do dawki.
Jak wynika z dotychczas przedstawionego materiału, nawet trwając przy LNT,
można byłoby zapewne zmniejszyć nachylenie prostej jeszcze parokrotnie, tak
więc przewidywane (na podstawie zaleceń Międzynarodowej Komisji Ochrony
Radiologicznej - ICRP) zapadalność i śmiertelność ze względu na nowotwory są
„bezpiecznie” zawyżone. Pomijając społeczne-ekonomiczne skutki tego zawyżenia,
o których wspomnimy dalej (w rozdz. VI),
wedle zaleceń ICRP całkowite ryzyko śmiertelnego zachorowania na
nowotwory przy jednorazowej dawce 1 Sv wynosi 5%. Jak widać, współczynnik ten
nie może być stosowany w każdej sytuacji, co pokazywaliśmy na przykładzie
mieszkańców Ramsar.
Pięcioprocentowe
ryzyko rozkłada się bardzo nierównomiernie na przypadki nowotworów różnych
narządów, czy tkanek, co ilustruje poniższa tabela 5.
Tabela 5. Współczynniki ryzyka powstania
śmiertelnego nowotworu w różnych tkankach w obszarze małych dawek
promieniowania [17].
Tkanka lub narząd |
Współczynnik ryzyka [%] |
Pęcherz |
0,30 |
Szpik kostny (białaczka) |
0,50 |
Powierzchnia kości |
0,05 |
Gruczoły piersiowe |
0,20 |
Jelito grube |
0,85 |
Wątroba |
0,15 |
Płuca |
0,85 |
Przełyk |
0,30 |
Jajniki |
0,10 |
Skóra |
0,02 |
Żołądek |
1,10 |
Tarczyca |
0,08 |
Inne |
0,50 |
Razem |
5,00 |
Powróćmy na
chwilę do norm ochrony radiologicznej zalecanych przez ICRP. Zgodnie z nimi
ludność nie stykająca się zawodowo z promieniowaniem nie powinna być narażona
na dawki większe niż 1 mSv/rok ponad tło naturalnego promieniowania. Typowa
energia fotonów g wynosi około 100 keV, tj. 1,6·10-12 J. Zgodnie ze
wspomnianym wyżej współczynnikiem ryzyka 5%/Sv, dawka wynosząca 1 mSv odpowiada
ryzyku 50 zgonów na milion ludności otrzymującej taką dawkę. Niech
prawdopodobieństwo niezbędnego tu uszkodzenia komórki będzie proporcjonalne do
prawdopodobieństwa trafienia fotonu w komórkę. Takie właśnie założenie
przyjmowane jest przy hipotezie LNT. U człowieka, który waży 75 kg
prawdopodobieństwo zainicjowania śmiertelnego nowotworu przy dawce 1 mSv będzie
więc wynosiło 50·10-6·1,6·10-12/75 ≈ 10-15.
To niewyobrażalnie małe ryzyko jest - choćby w świetle przytoczonego w rozdz.
III materiału – przeszacowane i to nawet o 2-3 rzędy wielkości..
Z punktu
widzenia modelowania ryzyka, ryzyko bezwzględne definiuje się poprzez położenie
nacisku na podwyższenie ryzyka w stosunku do „normalnego” ryzyka E = R0(A,g),
zależnego od wieku A (ang. Age) i
płci g (ang. Gender)[5]:
O
= R(D,A,AE, g) = R0(A,g) + f(D)u(AE,g), (9)
gdzie D oznacza
dawkę pochłoniętą, AE – wiek osoby w chwili napromieniowania, f(D)
jest funkcją reakcji organizmu na dawkę, a u – funkcją nadmiarowego ryzyka. Oczywiście stosowane
wcześniej oznaczenie E na oczekiwany wskaźnik zgonów jest tożsame z R0(A,g).
Tak więc ryzyko bezwzględne
AR
= R(D,A,AE, g) - R0(A,g) = f(D) )u(AE,g) (10)
Z kolei, ryzyko
względne zdefiniowane jest przez inną funkcję ryzyka, v(AE,g):
R(D,A,AE, g) = R0(A,g){1
+ f(D)v(AE,g)}, (11)
a więc
ERR = f(D)v(AE,g)
(12)
W praktyce
wprowadza się do funkcji u i v jeszcze jeden parametr, a mianowicie czas, jaki
upłynął od chwili ekspozycji do badania, a więc T = A – AE. I tak
np. zalecany przez BEIR V [5, 18] model dla względnego ryzyka zachorowania na
białaczkę przy naświetleniu dawką D [Sv] głosi, że niezależnie od płci:
f(D) = 0.243D + 0.271D2 (13)
a ponadto funkcja ryzyka v,
gdy naświetlenie nastąpiło w wieku poniżej 20 lat wynosi
zero gdy T Ł 2 lata
132,3 gdy 2 < T Ł 15 lat
0,8 gdy 15 < T Ł 25 lat
zero gdy T > 25 lat
Gdy w chwili ekspozycji
badany człowiek miał ponad 20 lat, współczynniki w drugim i trzecim rzędzie
zmieniają się drastycznie, odpowiednio na 10,7 i 5,1. Jak się wydaje powyższy przykład pokazuje na istotne słabości
modelu. Po pierwsze, rozseparowanie funkcji dawki f(D) i funkcji ryzyka u lub v
jest istotnym założeniem, a magiczny, ponad dziesięciokrotny skok współczynnika
w funkcji v również nie budzi zaufania.
Jeszcze dziwniej sytuacja
przedstawia się w przypadku modelu przyjmowanego [18] dla raka piersi, w którym
to modelu funkcja ryzyka dla kobiet naświetlonych w wieku poniżej 15 lat ma
postać
exp{1,358 – 0,104ln(T/20) –
2,212ln2(T/20)} dla T ł 10 lat (14)
a w przypadku kobiet
naświetlonych w wieku powyżej 15 lat, w eksponencie pojawia się dodatkowa
zależność od AE. Jak widać, modele te zawierają de facto 5 do 6 współczynników, silnie skorelowanych, których
znaczenie statystyczne musi z natury być niezbyt wielkie. A przecież ryzyko
zależy także od mocy dawki, czynnika LET (ang. Linear Energy Transfer) i innych, często nie łatwych do uchwycenia
parametrów. Nieodparcie nasuwa się wrażenie, że zastosowane modelowanie
matematyczne używa zbyt silnych narzędzi do rzeczywistej zawartości
informacyjnej zgromadzonego materiału.
Aby oddać
sprawiedliwość autorom raportu BEIR V [17] i tych złożonych formuł należy
powiedzieć, że sami oni zdają sobie sprawę z istotnych ograniczeń modelu, choć
nie szukają ich być może w matematyce opisu, ale w źródłowym materiale. Zwraca
się więc przede wszystkim uwagę na fakt, iż podstawowe dane zostały uzyskane na
podstawie obserwacji skutków jednorazowego
napromieniowania stosunkowo silną dawką. Z 76 000 przebadanych
ofiar bombardowań Hiroszimy i Nagasaki, 34 000 stanowi grupa kontrolna, 19 000
osób otrzymało dawki w granicach 0,01 – 0,05 Gy, a około 3 000 osób otrzymało
dawki powyżej 1 Gy. Pacjenci z gruźlicą i usztywniającym zapaleniem
kręgosłupa (ankylosing spondylitis)
otrzymali dawki dochodzące do 20 Gy! Oczywiście używanie danych dla osób
naświetlonych tak wysokimi dawkami do przewidywań skutków dawek rzędu kilku czy
kilkunastu miligrejów jest procedurą wielce wątpliwą. Dlatego też nawet BEIR V
dopuszcza model nazywany liniowo-kwadratowym (inaczej mówiąc – krzywą drugiego
stopnia), jednakże - choć otwarcie nie neguje - bardzo wystrzega się ujemnego
współczynnika przy wyrazie liniowym. Taki ujemny czynnik oznacza bowiem efekt
hormetyczny. Podobnie nie neguje się już faktu, iż obecny materiał doświadczalny
nie wyklucza możliwości działania dawek
dopiero powyżej pewnego progu. Przyjmowanie, iż dawka jest zawsze szkodliwa ma
raczej charakter zachowawczy i prowadzi do przeszacowania wielkości ryzyka.
Innym aspektem, który należy mieć na uwadze [1] jest fakt, iż bardzo niewiele
jest danych dotyczących działania niskich dawek, którym pacjent lub osoba
przypadkowa może być poddawana kilkakrotnie. Tutaj nawet nie próbuje się
niczego modelować, bo po prostu brak właściwych danych na to nie pozwala. Dla
małych dawek próbuje się wprowadzić „czynnik efektywności mocy dawki”, który ma
informować o ile mniejsza jest skuteczność małych dawek (lub większych ale
rozłożonych w czasie). Ten czynnik oszacowany jest na 2 do 10 i znów,
gwoli bezpieczeństwa, przyjmuje się czynnik najczęściej 2. Niestety (choć na
szczęście), małe są szanse na powiększenie materiału doświadczalnego w oparciu
o naświetlania ludzi i jedyną szansę na polepszenie znajomości działania małych
dawek na organizmy żywe stwarzają możliwości badań na zwierzętach, roślinach
i materiałach biologicznych. Dotychczasowe badania, których apogeum
przypadało na lata 20-te XX wieku, konsekwentnie wskazują na istnienie efektów
hormetycznych (mówimy o tym trochę więcej w rozdz. VII).
Przegląd danych dotyczących
badania ryzyka można znaleźć w [5, 19, 20]. Szczególnie w pracy [19] cytowana
jest obszernie literatura źródłowa i podano, które z danych należy uznać za
„mocne”, a które należy traktować z daleko idącą ostrożnością. W szczególności
należy tu pamiętać, że o ile badania wszystkich rodzajów nowotworów wywołanych
napromieniowaniem nie zawsze dają się opisać we wiarygodny ze statystycznego
punktu widzenia sposób, rozbicie tych badań na badania różnych rodzajów
nowotworów (ok. 40) może prowadzić do jeszcze większych niepewności. W Tabeli 6
podane są wyniki badań epidemiologicznych [19], co do których nie ma
zastrzeżeń, że ocena dawki mogła być błędna. Ryzyko podawane w tabeli otrzymane
jest na podstawie badań ofiar ataków jądrowych w Japonii, a w nawiasach podany
jest zakres liczb otrzymywanych w innych badaniach.
Tabela 6. Dane dotyczące ryzyka
zachorowań na nowotwory pod wpływem silnych dawek, głównie na podstawie badań
ofiar bombardowań Hiroszimy i Nagasaki [19].
Rodzaj nowotworu |
Ryzyko względne (ERR Gy-1) |
Ryzyko bezwzględne (10-4 PY Gy) |
Komentarz |
Białaczka (nie CLL) |
4,37 (-0,6 ¸ 4,44) |
2,73 (-0,7 ¸ 2,73) |
Zależność od wieku, relacja liniowo-kwadratowa |
Rak piersi (kobiety) |
1,6 (-0,4 ¸6,4) |
6,7 (-1,75 ¸ 18) |
Zależność liniowa, zależność od wieku |
Rak tarczyca |
1,2 (0,34) |
1,6 (0,13) |
Zależność liniowa,
zależność od wieku, niepewne ryzyko związane z jodem-131 i efektem screeningu |
Rak płuca |
0,95 (-0,2 ¸ 1,0) |
4,4 (-0,9 ¸ 6,3) |
Zależność od płci (F > M), silny wpływ palenia |
Rak żołądka |
0,32 (0 ¸ 0,54) |
4,8 (0 ¸ 4,68) |
Zależność od płci (F > M) |
Rak jelita grubego |
0,72 (0 ¸ 0,67) |
1,8 (0 ¸ 3,04) |
Nie dot. odbytu |
Raki układu moczowego |
1,0 (0,07 ¸ 0,76) |
1,2 (0,12 ¸ 0,95) |
Nie dot. nerek |
W odniesieniu do
małych dawek informacje są znacznie mniej pewne. Tabela 7 [19] podaje swoisty ranking
wartości zdobytych informacji.
Tabela 7. Wartość informacji
dotyczących tworzenia się nowotworów pod wpływem naświetlania małymi dawkami
[19].
Bardzo „mocna” |
Białaczka, raki piersi u kobiet, tarczycy, płuc |
Przekonująca |
Raki żołądka, jajników, jelita grubego,
mózgu |
Słaba, niespójna |
Rak wątroby, szpiczak mnogi, rak gruczołów
chłonnych, białaczka różna od choroby Hodgkina (ziarnica złośliwa), raki
nerek i przełyku |
Nie przekonująca |
CLL, raki trzustki, piersi u mężczyzn, jelita
cienkiego, choroba Hodgkina (ziarnica złośliwa), raki gardła, krtani i
prostaty, niektóre nowotwory u dzieci |
Wspomniane w Tabeli 7 niepewności związane mogą być
z bardzo wieloma czynnikami komplikującymi i interpretację i możliwość
uogólniania danych. Sprawą podstawową, wokół której toczy się spór jest, czy
możemy uważać, że promieniowanie jonizujące, które powoduje śmierć komórek przy
wysokich dawkach, może wzmagać siły obronne organizmu przy dawkach niskich
(efekt hormezy radiacyjnej)? Relacja efekt-dawka jest w ogóle relacją
złożoną. Np. kobiety poddawane naświetlaniom w celu zniszczenia nowotworu
szyjki macicy otrzymują stosunkowo duże dawki. Jak się okazuje, ryzyko
zainicjowania białaczki w wyniku naświetlania rośnie (ok. dwukrotnie) do dawki
ok. 4 Gy, po czym systematycznie spada aż do typowego poziomu 1.4 przy dawkach
powyżej ok. 14 Gy, patrz rys. 11! Interpretacja tego faktu polega na przyjęciu
założenia, iż przy bardzo wysokich dawkach mamy do czynienia ze śmiertelnym niszczeniem komórek lub
uniemożliwieniem ich podziału. Podobny efekt obserwowano też i u ofiar
bombardowań, czy pacjentów, którym podano wysokie dawki jodu-131.
Rys. 11 Ryzyko względne zainicjowania białaczki u kobiet z
nowotworem szyjki macicy, poddanych radioterapii (cytowane w [8]).
Odejście od
hipotezy liniowej bezprogowej na rzecz opcji hormezy będzie miało doniosłe
skutki dla całej „filozofii” ochrony radiologicznej, a ponadto może spowodować
zmiany w terapii. Hipoteza ta znakomicie „wpasowuje” się w nasze rozumienie
ewolucjonizmu i logikę naturalnego naprawiania uszkodzeń powstałych
w organizmie przez siły obronne tego organizmu. Jest bowiem rzeczą
oczywistą, że jeśli organizm umie reperować uszkodzenia (a umie i to dobrze
jeśli weźmie się pod uwagę miliony mutacji (uszkodzeń) komórek wywołanych
czynnikami termicznymi i rodnikami tlenowymi), istnieje naturalna efektywność
reperowania tych uszkodzeń. Efektywność ta musi dotyczyć zarówno liczby
sąsiadujących ze sobą uszkodzonych komórek, jak i czasu danego komórkom na
reperację. Tak więc przy dużych mocach dawki organizm może nie nadążyć
z reperowaniem uszkodzeń. Podobnie, uszkodzenia wywołane silnie
jonizującym promieniowaniem alfa będą trudniejsze do zreperowania niż
uszkodzenia pochodzące od naświetlania promieniowaniem gamma, w wypadku którego
średnia gęstość wytwarzanych uszkodzeń jest niższa, a więc uszkodzone
promieniowaniem gamma komórki znajdują się średnio dalej od siebie niż komórki
uszkodzone promieniowaniem alfa.
Obserwowane
efekty zależą od mocy dawki, płci naświetlonego osobnika (kobiety są bardziej
wrażliwe, prawdopodobnie dzięki odmiennej niż u mężczyzn gospodarce
hormonalnej), jego wieku (np. silnie podwyższona wrażliwość osób naświetlonych
w młodości na zainicjowanie raka sutka, przy prawie braku wrażliwości w wieku
ponad 40 lat), takich czynników obciążających jak palenie papierosów, warunki
środowiskowe, tryb życia itp. Zależność od wieku może wiązać się z liczbą
istniejących w organizmie uszkodzeń zanim pojawił się jeszcze kontakt z
promieniowaniem. Jak wiadomo, osoby chore na nowotwory są bardziej podatne na
promieniowanie, co może się tłumaczyć właśnie istnieniem w nich dużej liczby
podprogowych uszkodzeń lub osłabieniem funkcji obronnych. Napromieniowanie
pozwala przekroczyć niezbędny próg w liczbie uszkodzeń. Do niejasnych zjawisk
należy fakt, iż - w przeciwieństwie do płodności - rak męskich organów
płciowych (prostata, jądra) okazuje się słabo skorelowany z działaniem
promieniowania jonizującego (pomimo, że jak się wydaje, każdy mężczyzna żyjący odpowiednio
długo umarłby z dużym prawdopodobieństwem na raka prostaty nawet gdyby w ogóle
nie miał kontaktu z promieniowaniem jonizującym). W przeciwieństwie do
raka prostaty, który jest dość powszechny, a jednocześnie wykazuje małą
radioczułość, rak tarczycy, pojawiający się dość rzadko, jest stosunkowo łatwo
inicjowany przez promieniowanie. Jednocześnie stosunkowo rzadki rak kości ma
także stosunkowo niewielką radioczułość. Jak widać, mamy do czynienia z całą
gamą możliwości, niezbyt łatwych do wyjaśnienia. A przecież należy także
pamiętać, że zainicjowanie nowotworu nie oznacza jeszcze śmierci pacjenta,
natomiast próba określenia warunków tworzenia się nowotworu prowadzącego do
zgonu byłaby równoznaczna z rozwiązywaniem źle postawionego problemu, jako że
terapia nowotworów stanowi dynamicznie rozwijającą się dziedzinę medycyny.
Z materiału
przytoczonego wyżej można byłoby - błędnie - wnosić, że nasza wiedza o
rakotwórczym działaniu promieniowania jonizującego jest wyjątkowo uboga. Tak w
istocie nie jest. Pomimo wszystkich zastrzeżeń dane otrzymane z badań ofiar
ataków jądrowych potwierdzają się w wielu innych badaniach. Prognozowanie
w przypadku innych czynników rakotwórczych, jak azbest, związki
aromatyczne (benzen) czy PCV, wcale nie jest wiele łatwiejsze. Wbrew
powszechnemu mniemaniu, promieniowanie jonizujące nie jest czynnikiem silnie
rakotwórczym. Nawet w oparciu o obecne standardy ochrony radiologicznej,
bazujące na hipotezie liniowej bezprogowej, przy typowej ekspozycji ok. 70 mSv
dopuszczalnej w ciągu czasu życia przez normy ochrony radiologicznej, liczba
oczekiwanych nowotworów wynosi 3,5 na każde 1000 osób. Jednocześnie wiemy, że w takiej populacji 200 do 300 osób
zachoruje na raka z innych niż promieniowanie jonizujące przyczyn. Wyjątkowo
niskie progi dopuszczalnych dawek nie wynikają zatem z istotnie podwyższonego
ryzyka, ale z przesłanek socjologiczno-psychologicznych.
Zagadnienia, które
chcielibyśmy tu omówić opisywaliśmy wcześniej w raporcie [20]. W niniejszym
tekście powtórzymy część zawartych w nim informacji. Skorzystamy ponadto
głównie z dwóch źródeł [21, 22]. Ilekroć mówimy o zagrożeniach, towarzyszy
nam poczucie większego lub mniejszego strachu. Jednak strach ten pojawia się
z innym natężeniem, gdy mówimy o możliwościach katastrofy lotniczej,
samochodowej, czy ryzyku jakie niesie palenie papierosów. Niewątpliwie strach
przed niewidocznym i niewyczuwalnym promieniowaniem jonizującym jest silny, a
protesty społeczeństw np. przeciwko transportom odpadów promieniotwórczych
dowodnie wskazują, iż na ten problem jesteśmy szczególnie wyczuleni. Czy strach
ten ma w pełni racjonalne podłoże? To samo pytanie możemy postawić w
odniesieniu do dowolnego innego zagrożenia, a jeśli tak, przedstawienie samego
ryzyka w jakiejś skali ilościowej staje się rzeczą niezbędną. Nie jest to
sprawa prosta, bo niezależnie od sposobu i od otrzymanych liczb, przy stanie
ducha typu „boję się”, trudno akceptować nawet najbardziej obiektywną
informację. Ponadto, osobie, która uległa wypadkowi, czy zachorowała,
świadomość, że „miała pecha”, bo prawdopodobieństwo takiego zdarzenia było
bardzo małe (por. paragraf 4.2), nic nie pomaga, a rodzina tej osoby
instynktownie odrzuca informację o znikomości zagrożenia.
Pomimo
zanieczyszczenia powietrza i wody, działania pestycydów i nawozów obecnych w
większości pożywienia, pomimo szeregu innych czynników nierozerwalnie
związanych z cywilizacją, średnia wieku systematycznie rośnie, co oznacza, że
nasze życie jest narażane w coraz mniejszym stopniu. We Francji [21], średnia
ta wzrosła z 44 lat w roku 1900 do 78 w 1997. Na uwagę zasługuje znaczący
wzrost długowieczności kobiet: z 45 lat w 1900 r do 82 w 1997. Podobny wzrost
długowieczności kobiet obserwowany jest w Japonii. Przyczynami krótszego wieku
mężczyzn są częstsze wypadki, palenie papierosów i picie alkoholu. Ważne, że
wzrostowi długowieczności towarzyszy wzrost komfortu życia, jako że okres
niedołężności przed śmiercią również się skraca. Ten wniosek dotyczy wszystkich
zachodnich państw uprzemysłowionych i Japonii.
Na 276 000
przypadków śmierci we Francji w roku 1996, aż 120 000 wiązało się [21] ze
stylem życia, a więc paleniem papierosów (60 000), piciem alkoholu (35 000) i
wypadkami - głównie drogowymi (25 000). Zanieczyszczenia były, jak się ocenia,
przyczyną śmierci około 3 000 osób, zaledwie 1% spośród wszystkich.
Zaprzestanie palenia i picia pozwoliłoby obniżyć we Francji śmiertelność z
powodu nowotworów o 36%. Przy tym, zarówno w Europie Zachodniej jak i w USA,
pomimo znacznego wzrostu zanieczyszczeń i wprowadzenia chemikaliów
rakotwórczych, zapadalność na raka w wieku 35-70 lat w zasadzie jest taka sama
teraz, jak i w roku 1930! Wzrostowi zachorowalności na raka płuc z powodu
palenia tytoniu, towarzyszył spadek zachorowalności na inne rodzaje nowotworów.
I choć substancje rakotwórcze są obecne w coraz większej ilości w warzywach i
owocach, zapadalność na raka jest odwrotnie proporcjonalna do ilości
spożywanych warzyw. Wiąże się to z bardzo niewielkimi dawkami środków
rakotwórczych na jakie jesteśmy w tym przypadku narażeni. Sytuacja zmieniłaby
się, gdyby koncentracje tych środków wzrosły o rzędy (!) wielkości.
Badania relacji
dawka - efekt na przykładzie palenia papierosów jest szczególnie interesujące,
gdyż dysponujemy tu bogatym materiałem statystycznym i doświadczeniem wielu
krajów. Proponowana relacja ma postać [21]:
F = kN2t4-5 , (15)
gdzie F oznacza
prawdopodobieństwo zainicjowania raka płuc, N jest liczbą papierosów wypalanych
dziennie, a t - okresem palenia w latach, a k – współczynnikiem zależnym od
przyjętych jednostek. Zwracamy tu głównie uwagę na nieliniowość tej zależności.
We Francji, aktywne palenie średnio 15 papierosów dziennie powoduje rocznie
około 21 000 raków płuc, podczas gdy palenie pasywne (1 papieros dziennie) -
100. Proporcje są jak widać zgodne z zależnością kwadratową F od N. Po rzuceniu
palenia względna zapadalność na raka płuc zmniejsza się aż do poziomu 5-10 razy
niższego niż u aktywnego palacza. Względne ryzyko choroby wzrasta z wiekiem, w
którym nastąpiło porzucenie palenia i maleje z liczbą lat, które upłynęły od
momentu rzucenia palenia. Np. człowiek, który zaczął palić w wieku 17,5 lat i
wypalał 26 papierosów na dzień, ma (w stosunku do palących jeszcze w wieku 75
lat) względne ryzyko zachorowania 45% jeśli rzucił palenie w wieku 60 lat, 20%
jeśli rzucił w wieku lat pięćdziesięciu paru, 10% jeśli nastąpiło to we
wczesnych latach 30-ych, a ryzyko względne wynosi 5% w przypadku tych, którzy
nigdy nie palili. Zatem, 40 lat po rzuceniu palenia, zapadalność na raka płuc u
mężczyzn, którzy wchłaniali ogromne ilości substancji rakotwórczych każdego
dnia przez okres 20 lat jest zaledwie dwukrotnie wyższa niż u tych, którzy
nigdy nie palili. Wskazuje to na zasadniczy wpływ czynnika pobudzającego
tytoniu, jak chroniczne podrażnianie, wpływ na migracje komórek itp. Efekty
zmian typu mutacyjnego są wielokrotnie słabsze.
Sytuacja zmienia
się gdy dawka staje się dużą. Wówczas powoduje ona bowiem śmierć komórek, która
wywołuje, gwoli wyrównania stanu, rozprzestrzenianie się innych komórek, a
podział komórek staje się czynnikiem krytycznym w całym procesie; gwałtownie
dzielące się komórki mają podwyższone prawdopodobieństwo zmutowania. Naprawa
DNA zachodzi z najmniejszymi błędami gdy komórka się znajduje w fazie, w której
się nie dzieli. Mechanizm naprawy jest osłabiony lub nawet ustaje w momencie
podziału komórki, tak więc uszkodzenia mogą się utrwalić. Każdy czynnik
prowadzący do podziału komórki może stać się więc czynnikiem sprzyjającym
mutacji komórki. Wysokie dawki promieniowania jonizującego powodujące śmierć
wielu komórek podwyższają efekty rakotwórcze właśnie poprzez sprzyjanie
mutacjom, ale jak widać trudno w takich sytuacjach oczekiwać proporcjonalności
pomiędzy efektem rakotwórczym, a dawką czynnika sprzyjającego mutacjom.
Szacuje się, że
naturalne degeneracje organizmów spowodowane mutacjami, z którymi spotykamy się
w życiu, mogłyby zostać wywołane także przez promieniowanie jonizujące, jeśli
zaabsorbowana przez wszystkich ludzi dawka wynosiłaby 30 mSv rocznie. Według
pracy [22], wdychanie powietrza jest -
z punktu widzenia skutków wywoływanych przez tlen zawarty w powietrzu -
równoważne wchłonięciu rocznej dawki promieniowania jonizującego 66 mSv.
Istotnie, dziennie w każdej naszej komórce zachodzi dzięki procesom
utleniającym około 240 000 mutacji[25].
Promieniowanie naturalne, z którym mamy do czynienia prowadzi w czasie
roku do kilku takich zmian. Uwzględniając wrodzone reakcje obronne organizmu,
wytwarzane w sposób sztuczny promieniowanie (np. w elektrowniach
jądrowych) powoduje, wg oszacowań „od góry” (zmian genetycznych dotąd nie
zaobserwowano!), podwyższenie ryzyka zainicjowania zmian genetycznych
o ok. 1/5000, a przecież samo ryzyko zmian genetycznych u potomstwa rośnie
wraz z wiekiem rodziców w momencie poczęcia dziecka. W odniesieniu do tego
ostatniego ta jedna pięciotysięczna oznacza, że promieniowanie z elektrowni
jądrowych odpowiada efektywnie podniesieniu wieku rodziców o 2,6 dnia. Jest to
doprawdy niewiele jeśli uwzględnimy, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych
średnia wieku rodziców wzrosła w latach 1960-1973 o 80 dni. Spójrzmy zresztą i
na inne proste fakty. Ogrzewanie gonad w wyniku noszenia obcisłej bielizny (w
końcu dotyczy to absolutnej większości mężczyzn w naszym obszarze
cywilizacyjnym) powoduje zwiększenie szybkości mutacji w komórkach płciowych.
Można pokazać, że spodziewane efekty genetyczne wywołane przez korzystanie z
energetyki jądrowej, odpowiadają noszeniu majtek przez dodatkowych 8 godzin w
roku[26].
Rakotwórczość
promieniowania jonizującego nie różni się zasadniczo od rakotwórczości
czynników chemicznych. W obu wypadkach podział komórki w wyniku ekspozycji
zasadniczo przyczynia się do powstania raka. Jest to szczególnie prawdziwe w
odniesieniu do raka tarczycy i raka piersi. Największe ryzyko powstania raka
piersi u dziewcząt naświetlanych w trakcie leczenia choroby Hodgkina stwierdza
się w okresie dojrzewania, co jest spójne z raptownie rozwijającymi się i
rozprzestrzeniającymi się komórkami piersi. U dzieci poniżej 10 roku życia
tarczyca jest organem o największej podatności na rakotwórcze działanie
promieniowania jonizującego, podczas gdy po przekroczeniu 20 roku życia efekty
rakotwórcze okazują się niezwykle małe nawet w przypadkach stosunkowo ostrego
napromieniowania, prawdopodobnie wskutek małej liczby podziałów komórek
tarczycy w późniejszych latach życia. Już tylko te wspomniane przypadki
pokazują, iż w analizie ryzyka należy zastanowić się, czy wszystkie rodzaje
śmierci, te z powodu naświetlenia i te z innych powodów, są sobie równoważne. O
ile samochód na drodze może zabić natychmiast, na rozwinięcie się nowotworu
potrzeba często długich lat (rys.12 pokazuje schematycznie ryzyko rozwoju
nowotworów w funkcji czasu, który upłynął od momentu napromieniowania). Z tego
względu, o ile w pierwszym przypadku samochód jest jednoznaczną przyczyną
śmierci, w drugim przypadku nie zawsze daje się jednoznacznie określić
przyczynę powstania nowotworu. W tej sytuacji łatwo przecenić ryzyko związane z
promieniotwórczością. Próbą obejścia trudności jest patrzenie na liczbę lat
traconych w wyniku zdarzenia i wtedy okaże się, że ich liczba jest znacznie
mniejsza w przypadku zgonów spowodowanych naświetleniem niż z powodu
klasycznych wypadków.
Rys.12 Rozwój nowotworów w funkcji czasu od chwili
napromieniowania [wg „Radiation, Doses, Effects, Risks”, Blackwell reference
(1991)]
Oderwijmy się
więc na moment od spraw związanych z promieniotwórczością i wprowadźmy za
G.Marxem [22] pojęcie mikroryzyka,
tj. dla danej czynności ryzyka jednego zgonu na milion mieszkańców w wyniku
wykonywania tej czynności. Takie mikroryzyko odpowiada [5, 22]:
·
jeździe
pociągiem na dystansie 2 500 km
·
przelocie
samolotem 2 000 km (650 km wg [23])
·
80-cio
kilometrowej jeździe autobusem
·
65-cio
kilometrowej jeździe samochodem (100 km wg [23])
·
12-to
kilometrowej jeździe na rowerze
·
3
kilometrowej jeździe na motocyklu
·
wypaleniu
jednego papierosa
·
1-5
min wspinaczki wysokogórskiej [23]
·
1-5
tygodni pracy w normalnej fabryce [23]
·
1
godz. połowów na morzu [23]
·
korzystaniu
z pigułek antykoncepcyjnych przez 2-5 tygodni
[23]
·
przebywaniu
przez 2 tygodnie w jednym pomieszczeniu z palaczem
·
wypiciu
pół litra wina
·
dziesięciodniowym
przebywaniu w murowanym domu
·
oddychaniu
przez 10 dni zanieczyszczonym powietrzem, jakie jest w większości miast
"cywilizowanego świata".
Łatwo
stwierdzić, że mikroryzyko jest dość powszechnie akceptowane. Prawodawstwo
stanu Kalifornia w USA uznaje takie ryzyko za formalnie dopuszczalne, natomiast
uważa i wymaga, aby informować społeczeństwo o niebezpieczeństwach na
poziomie 10 jednostek mikroryzyka. I choć mikroryzyko jako takie może wydać się
istotnie „mikro” - gdy odniesiemy je np. do populacji 40 milionów mieszkańców
Polski, oznaczać ono będzie śmierć 40 osób, a więc wcale nie tak małej liczby.
Już ten fakt pokazuje, iż pojęciem ryzyka łatwo manipulować, gdyż nasz
emocjonalny stosunek do liczby typu 1 na milion i liczby 40 niewinnych ofiar
jest zupełnie inny. Jeszcze inny jest stosunek emocjonalny do ryzyka, które
podejmujemy w wyniku własnej decyzji (np. rozpoczęcia wspinaczki
wysokogórskiej). Przeciętny palacz wypala około jednej paczki dziennie, tj. 7
300 papierosów w roku. Ponieważ zgodnie z liczbami podanymi wyżej, jeden
papieros odpowiada jednemu mikroryzyku, palacz zgadza się na ryzyko, które w
skali rocznej wynosi 7300/1000000 = 0,0073, a więc tylko trochę poniżej 1%!
Jeśli do tego dodamy, że światowa produkcja papierosów wynosi 5x1012
rocznie, liczba śmiertelnych ofiar nałogu na świecie może w ciągu roku łatwo
przewyższyć całą populację Polski! Pomimo tego przerażającego faktu,
przyjemność palenia jest dla palacza, jak widać, znakomitą rekompensatą za
ponoszone ryzyko.
Ryzyko zawodowe
w różnych miejscach pracy podane jest w Tabeli 8. Należy oczywiście wziąć pod
uwagę, że dokładność oceny nawet tego ryzyka nie jest na ogół zbyt wielka, jako
że dla otrzymania precyzyjnych liczb nikt nie ośmieli się prowadzić
eksperymentów na ludziach.
Tabela 8. Szacowane ryzyko zawodowe ( w jednostkach mikroryzyka / rok ) w zależności
od miejsca pracy [22].
Miejsce pracy
|
Ryzyko
|
Handel |
10 |
Fabryka |
10 – 100 |
Transport |
400 |
Kopalnia węgla |
800 |
Zakładanie linii wysokiego napięcia |
1200 |
Platforma wydobywcza na morzu |
1800 |
Choć powyższe wywody mogłyby
wskazywać, że ustalenie stopnia ryzyka jest w gruncie rzeczy dość łatwe, realia
są inne. Po pierwsze, każda taka informacja musi mieć nie tylko odpowiednią
dokumentację statystyczną, o czym już wielokrotnie wspominaliśmy, ale i sens
dla podejmującego ryzyko, np. kierowcy, który chce wyjechać na weekend. Cóż mu
po informacji, że jego ryzyko wynosi, powiedzmy, 0,01 mikroryzyka, gdy
w istocie samo ryzyko zależy od wieku kierowcy i jego doświadczenia, od
stopnia jego zmęczenia, od stanu jego oczu i uszu, od stanu technicznego samochodu
i nawierzchni itd. Jak widać, liczby określające stopień ryzyka na swoistej
„skali Richtera ryzyka” należy traktować ostrożnie i nie postrzegać ich jako
precyzyjnych, a jedynie dających pewną orientację w różnicach między
ryzykiem różnych zagrożeń. John Adams [24] analizuje
wnikliwie ten problem i przytacza m.in. przykład znanej wiary w to, że podróże
samolotem (0,25 zgonów na miliard km) są bezpieczniejsze niż jazda samochodem
(10 na tym samym dystansie). Jednakże
a)
statystyki
lotnicze odnotowują tylko śmierć pasażerów, podczas gdy drogowe obejmują
przechodniów, rowerzystów i motocyklistów;
b)
na
statystyki drogowe wpływa zasadniczo stan trzeźwości kierowców, podczas gdy
jest to zupełnie obojętne dla statystyk lotniczych (jeśli pominiemy,
oczywiście, bardzo mało prawdopodobną sytuację - pijanego pilota);
c)
ponieważ
większość katastrof lotniczych zdarza się przy starcie lub lądowaniu,
automatycznie obliczanie liczby przypadków śmiertelnych na drogę przelotu nie
jest reprezentatywne.
Ostatecznie, jeśli weźmie
się pod uwagę takie czynniki, okazuje się, że 40-letni, trzeźwy kierowca w
pasach bezpieczeństwa na drogach o małym natężeniu ruchu (jak w transporcie
lotniczym), ma większe szanse przeżycia niż pasażer samolotu i stają się one
tym większe, im o bliższych odległościach myślimy. Pominęliśmy tu takie
czynniki, jak stan techniczny samolotu, wiek pilota i jego doświadczenie,
sprawność systemu kontroli ruchu lotniczego itp.
Na koniec jeszcze jedna
uwaga; statystyki wypadków nie koniecznie są dobrą miarą niebezpieczeństwa. Jak
zauważa Adams [24], wiele dróg istotnie niebezpiecznych ma niskie wskaźniki
wypadków, gdyż ludzie wiedzą, iż drogi te są niebezpieczne. Owocuje to
zwiększoną ostrożnością przy przechodzeniu, mniejszą liczbą dzieci na tych
drogach itp.
Jest rzeczą oczywistą, że
ochrona obywateli przed śmiertelnymi (i nie tylko) zagrożeniami jest
powinnością każdego rządu. Niemniej jednak koszt ochrony musi stać w jakiejś
sensownej proporcji do uzyskiwanych efektów. Łatwo wykazać, że w miarę
powiększania bezpieczeństwa, niezbędne nakłady rosną. Działa tu w istocie
prawo zmniejszającego się zysku. Posłużymy się tu przykładem zaczerpniętym z
pracy [21], a dotyczącym kosztów oczyszczania wody ze szkodliwych
składników. Otóż, jeśli koszt wyeliminowania 90% zanieczyszczeń ocenić na 1,
koszt wyeliminowania kolejnych 9% jest 100-krotnie wyższy, a koszt
wyeliminowania dalszych 0,9% może być kolejne 100 razy większy. Zysk w postaci
uratowania hipotetycznego życia przy tym ostatnim stadium oczyszczania zależy
od przyjęcia lub odrzucenia hipotezy liniowej (skoro każde, najdrobniejsze
zanieczyszczenie może zaowocować skutkiem śmiertelnym, a życie ludzkie jest
przecież bezcenne, więc ...). Nawet jeśli przyjmiemy tę hipotezę, realny zysk w
tym ostatnim przypadku staje się już wątpliwy, gdyż podnoszenie kosztów
oczyszczania wody musi zaowocować spadkiem jej zużycia, a więc i higieny.
W rezultacie można osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego.
W USA koszt
uratowanego 1 roku życia [25] w wyniku działań zapobiegawczych lub rzucenia
używek (papierosy, alkohol) wynosi ok.
1 000-4 000 USD. Uratowanie związane z leczeniem chorób krążenia - 20 000 USD,
a nowotworów - 50 000 USD. Działania prewencyjne dla uratowania 1 roku życia
traconego wskutek wypadków drogowych kosztują około 40 000 do 80 000 USD,
natomiast eliminowanie czynników toksycznych ze środowiska dla ratowania 1 roku
życia wymaga już kosztów 150 000 do 1 miliarda (!) dolarów. Pokazuje to
dowodnie, jak wielkie pieniądze mogą iść na bardzo niewielki zysk zdrowotny.
Pokazuje to też o ile mniejsze są nakłady potrzebne na profilaktykę i leczenie
przy identycznym zysku. A wraz z poprzednio rozpatrzoną informacją pokazuje,
jak łatwo dojść do absurdalnie wysokich kosztów. Wyjątkowo niekorzystną rolę
grają tu czynniki społeczno - psychologiczno - polityczne, które prowadzą do
zaklętego kręgu i spirali podwyższanych kosztów na ochronę przed przesadnie
wyobrażonym niebezpieczeństwem rys. 13 [26]. Nie bez znaczenia są wtedy
problemy wykorzystania strachu społeczeństw i polityków dla pozyskania
znacznych funduszy na badania [3] – niestety czasem „pseudonaukowe”.
Jeśli myślimy o
ochronie radiologicznej w myśl zaleceń ICRP, przyjęty współczynnik ryzyka 5%/Sv
oznacza, że dawka graniczna wynosząca 1 mSv/rok oznacza ograniczenie na
poziomie 50 jednostek mikroryzyka. Ograniczenie to jest równoważne [22]:
·
wypaleniu
3 paczek papierosów
·
jeździe
na rowerze na dystansie 600 km
·
prowadzeniu
samochodu na dystansie 3 250 km
·
przekraczaniu
szosy o dużym natężeniu ruchu 2 razy dziennie przez rok
·
wypijaniu
kieliszka wina dziennie przez rok
·
badaniu
rentgenowskiemu nerek.
Oszacowany natomiast koszt tej ochrony w USA wynosi
około 2,5 miliarda dolarów na jedno hipotetycznie uratowane życie. Wydaje się,
że nie trzeba nikogo przekonywać, że wysokość tej sumy stoi w rażącej
dysproporcji do realnego zagrożenia, nie wspominając o tym, żę sumę tę można i
należy wydatkować w znacznie pożyteczniejszy dla rodzaju ludzkiego sposób.
Rys.13 „Zaklęty krąg” ochrony przed ryzykiem (wg [26]).
Na kanwie rys. 13 można też
zrobić następującą uwagę. Pomiar promieniowania jonizującego jest względnie
łatwy. Dysponujemy świetnym sprzętem, a wynik możemy odczytać w postaci
numerycznej, analogowej, albo też słyszeć w postaci odpowiednich trzasków w
głośniku. Inaczej mówiąc, wystarczy wziąć stosunkowo prosty miernik i ... już
wiemy, że jest promieniowanie jonizujące. Tymczasem pestycydy w wodzie pitnej,
azbest w kurzu domowym, czy barwniki benzenowe w tkaninie dywanu - te
wszystkie zagrożenia nie tak łatwo poddają się pomiarom przez zwykłych
śmiertelników. Jest ironią, że ten elementarny fakt, miast wzbudzenia zaufania
do możliwości kontroli poziomu promieniowania, wyzwala efekt strachu przed nim,
zaś brak możliwości stwierdzenia istnienia innych zagrożeń - poczucie, że ich
nie ma lub nie są istotne.
W rozdziale tym będziemy się
niemal wyłącznie posiłkować danymi zrekapitulowanymi przez Radiation, Science
& Health, Inc. [8]. Dlatego też zainteresowanych odsyłaczami do
poszczególnych prac kierujemy pod adres internetowy podany w spisie literatury,
a także do źródłowych prac [27, 28].
7.1.
Biologia zwierząt i roślin
Setki badań na zwierzętach i
roślinach wskazują, że małe dawki promieniowania skutkują zerowymi lub
pozytywnymi ze względu na zdrowie skutkami. Żadne z badań nie wykazało w
przekonujący, powtarzalny sposób szkodliwych skutków małych dawek. Wszystko to
silnie zaprzecza LNT. Efekty dobroczynne wykazano w ponad 2000 badań przy
naświetlaniu "całego ciała". Te dobroczynne skutki, to
·
zmniejszenie
liczby nowotworów,
·
zwiększenie
średniego czasu życia,
·
zwiększenie
szybkości wzrostu,
·
wzrost
wielkości i masy ciała,
·
wzrost
płodności i zdolności reprodukcyjnych,
·
zredukowana
liczba mutacji wraz ze spotęgowaniem funkcji fizjologicznych i biologicznych.
Badania, w
których tych efektów nie zaobserwowano dotyczyły często zwierząt o zmniejszonej
odporności lub utrzymywanych w warunkach sterylnych. Wykazano, że reakcje
fizjologiczne zwierząt i roślin na małe dawki promieniowania są analogiczne
efektom działania wielu naturalnych pierwiastków i związków chemicznych, które
w niewielkich ilościach stanowią zasadnicze składniki pożywienia, natomiast
przy wyższych stężeniach są dla organizmu toksyczne. W istocie, efekty
dobroczynne promieniowania odkryto już w końcu XIX wieku.
q
W
1896 r. prof. W.Shrader z Uniwersytetu w Missouri, USA, stwierdził, że
naświetlanie promieniami X świnek morskich zaszczepionych pałeczkami dyfterytu
powodowało przetrwanie zwierząt, podczas gdy zwierzętanie naświetlone umierały
w ciągu 24 godzin.
q
W
innym badaniu, przeprowadzonym w dwóch grupach myszy (płci męskiej), po 4000
osobników każda, prowadzono napromieniowanie myszy codziennie różnymi dawkami i
przy użyciu różnych mocy dawek. Porównując czas, po którym zmarła połowa
osobników widać było, że przeżycie naświetlonych myszy było większe. W grupie
myszy, które otrzymały 6,3 Gy/dzień, a całkowita dawka wynosiła 16,2 Gy, aż 83%
myszy przeżyło, podczas gdy 50% myszy z grupy kontrolnej już nie żyła.
Wydłużenie czasu życia obserwowano przy najniższych stosowanych mocach dawek 7
mGy/dzień, co jest wielkością 800 razy większą niż dopuszczalna - w myśl zaleceń ICRP - dla ludzi.
q
Długa
ekspozycja łososi dawką 5,4 mGy/dzień spowodowała większy wzrost i przyrost
masy. Nawet u potomstwa tych łososi średnia masa ciała była o 17% wyższa
niż w grupie kontrolnej [8].
q
Z
jaj naświetlonych dawką 6,4 Gy wykluwały się kurczęta, które rosły szybciej niż
te pochodzące z jaj nie naświetlonych.
q Dobroczynne skutki
promieniowania (włączając wzrost aktywności nerwowo-mięśniowej, wczesne
dojrzewanie, łatwiejsze uczenie się i zapamiętywanie informacji itp.)
stwierdzono u niektórych przebadanych
populacji ssaków, nie stwierdzono natomiast żadnych efektów szkodliwych, które
byłyby konsystentne z LNT.
Hosoi i
Yashimoto z Tohoku School of Medicine (podajemy za poz. [8]) stwierdzili, że
przerzuty nowotworowe w płucach myszy napromieniowanych małymi dawkami 150
÷ 600 mGy na całe ciało tuż przed zaszczepieniem myszom komórek rakowych płuc
uległy zahamowaniu, przy czym dawka 150 mGy była tu dawką optymalną. Taki efekt
hamowania przerzutów trwał 6 godzin przy wstępnym naświetlaniu dawką 200 mGy.
Również najsilniejsze efekty osiągano, gdy naświetlanie dawką 200 mGy prowadzono
na 3 godziny przed i 3 godziny po wprowadzeniu komórek rakowych. Jednocześnie
wstrzyknięcie komórek rakowych naświetlonych taka samą dawką nie produkowało
wspomnianego efektu, co wskazuje wyraźnie, że naświetlania działały tu na
myszy, a nie na same komórki rakowe.
Wyniki badań
przeprowadzonych już w 1896 r.
sugerowały istnienie efektów dobroczynnych niskich dawek, jak zwiększenie
odporności na infekcje, szybsze gojenie ran itp. Wobec obowiązującej doktryny
LNT wyniki te są ignorowane, badania przeczące LNT były zaś bądź silnie
ograniczane, bądź nie dopuszczano do nich. Dr. H.Planel z Laboratoire de
Biologie Medicale we Francji, a także i inni badacze wykonali szereg
eksperymentów wskazujących na stymulującą rolę małych dawek promieniowania.
Działanie małych dawek okazuje się podobne działaniu witamin i minerałów,
których celem jest dostarczenie organizmowi odpowiednich "sił
życiowych".
Pozytywne efekty
dawek dla stymulacji rozwoju i reprodukcji nasion i kiełków znane są od wielu
już dekad. Stymulujące efekty małych dawek trujących substancji zostały opisane
już w 1888 r. Efekty te stanowią raczej prawo, obserwowane też dla
promieniowania, ciepła i zimna i właściwie dla każdego czynnika, który wpływa
na funkcjonowanie komórek. Nawet antybiotyki mogą w małych dawkach powodować
przyspieszony rozwój bakterii!
W roku 1987
Planel, a w 1996 Luckey, a także inni pokazali, że niedomiar naturalnego
promieniowania wpływa negatywnie na rozwój mikrobów, roślin i bezkręgowców, w
podobny sposób jak brak naturalnych składników pożywienia, witamin czy minerałów. Wg tych uczonych,
promieniowanie jonizujące jest zasadniczym czynnikiem stymulującym życie. I z
tego punktu widzenia, większość organizmów żyje w warunkach niedoboru
promieniowania!
Nie ulega
wątpliwości, że efekty hormetyczne były obserwowane, a dowody na ich istnienie
zostały zebrane na zwierzętach, roślinach i organizmach niżej zorganizowanych.
Znakomity przegląd tego zagadnienia został podany przez Calabrese'a i Baldwina
[27]. Autorzy ci - w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego ta dobrze
udokumentowana hipoteza nie została zaakceptowana jako swoisty kanon - dokonali
również analizy historycznej i społecznej tego zagadnienia [28]. Oba cytowane
artykuły są godne polecenia, gdyż niezależnie od problemu hormezy jako takiego,
pokazują meandry dalszych losów osiągnięć naukowych, ich akceptacji[27]
lub odrzucenia, wykorzystania z pożytkiem dla ogółu lub też zmarginalizowania z
powodów często dalekich od szlachetnych.
7.2. Biologia komórki i cząsteczki, genetyka, radiogeneza
nowotworów
Dr. Gunnar
Walinder, radiobiolog ze Szwecji, jak i inni biolodzy pokazali, iż powstawanie
zmiany nowotworowej na poziomie komórkowym i na poziomie całego organizmu jest
procesem złożonym i iteracyjnym, a rozwój zainicjowanego nowotworu z
biologicznych względów nie pozwala na przyjęcie hipotezy LNT, zgodnie z którą
bezpośrednie uszkodzenie podwójnej nici DNA w wyniku przejścia cząstki
promieniowania jonizującego stymuluje rozwój procesów prowadzących do
nowotworu. Wobec złożoności tych procesów, hipoteza LNT oparta jest więc na
dość wątpliwym założeniu. Całe kolonie komórek i organizmów wykazują reakcje
adaptacyjne do promieniowania, o ile reakcje immunologiczne w tych organizmach
funkcjonują poprawnie. Wykazano też, że altruistyczne samobójstwo komórek,
apoptoza, jest stymulowane przez promieniowanie. Zdaniem Pollycove'a i
Peperiello [cytowanym w [8]): "efekty
biologiczne promieniowania nie są uwarunkowane liczbą powstających mutacji DNA,
ale oddziaływaniem na procesy obronne. Przy wysokich dawkach, promieniowanie je
niszczy, przy niskich - stymuluje".
Schemat
prowadzący od uszkodzenia do nowotworu przedstawił w poglądowy sposób Wahlström
[17]. Zgodnie z tym uczonym, dopiero pozytywna odpowiedź na sekwencję podanych
niżej pytań oznacza rozwinięcie się złośliwego nowotworu. Kolejność pytań jest
następująca:
-
Czy
promieniowanie oddziałało na cząsteczkę DNA w żywej komórce?
-
Czy
cząsteczka została wskutek tego działania uszkodzona?
-
Czy
uszkodzenie nie zostało w naturalny sposób naprawione?
-
Czy
uszkodzenie cząsteczki DNA ma jakiekolwiek znaczenie dla komórki?
- Czy zmiany w komórkach są zmianami
rakowymi?
-
Czy
komórki rakowe nie zostały zniszczone przez własny układ immunologiczny?
-
Czy
tempo rozmnażania się komórek jest na tyle szybkie, aby nowotwór rozwinął się
za życia?
Jeśli odpowiedź
na którekolwiek z tych pytań brzmi "Nie", u danej osoby nie wystąpią
negatywne skutki zdrowotne naświetlenia.
Z
przedstawionego wyżej materiału wynika, że bardzo trudno przedstawić
jednoznaczne wnioski dotyczące działania niskich dawek promieniowania na ludzi.
Chcielibyśmy tu w pierwszej chwili ostrożnie potraktować wyniki badań na
zwierzętach, gdyż wyniki te nie zawsze, jak się okazuje, stosują się do ludzi.
Natomiast w żadnej mierze nie lekceważymy faktu, iż te badania, jak i badania
na roślinach, czy prowadzone w zakresie biologii molekularnej są wyjątkowo
spójne jeśli chodzi o wniosek, że promieniowanie jonizujące jest w swym
działaniu czynnikiem podobnym do innych toksyn, które w małych dawkach mogą
wywołać dobroczynne skutki. Ten punkt widzenia nie jest bynajmniej podzielany
przez wszystkich, a hipoteza liniowa bezprogowa stanowiąca podstawę norm
ochrony radiologicznej, zalecanych przez Międzynarodową Komisję Ochrony
Radiologicznej (ICRP), do dziś ma swoich zagorzałych zwolenników. Podobnie, jak
spór na temat warunków, które muszą być spełnione, aby wynik badań był uznany
za właściwy, i ten spór ma podłoże fundamentalistyczne lub doktrynalne, jeśli
pominąć różne, bardzo przyziemne motywy znakomicie opisane w artykułach
Jaworowskiego [10, 29] i Muckerheide’a [9]. W tych ostatnich, jak i
wcześniejszej pracy [3] znajdujemy też szereg argumentów świadczących o
hormezie radiacyjnej jako o fakcie, a nie hipotezie. Niemniej jednak, jak wynika
z przedstawionego wcześniej materiału, trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem
Tubiany [21]: Kilka badań umożliwiło
określenie zalezności efekt-dawka dla dawek powyżej 1 Gy, ale w żadnym z nich
nie uzyskano jednoznacznych wyników w zakresie poniżej 0,5 Gy. W przypadku
dawki poniżej 0,5 Gy zgony wywołane chorobami różnymi od nowotworów także nie
zależą od wielkości dawki, patrz rys. 14 [8]. W istocie rzeczy, gdy chodzi o
ludzi, z reguły obracamy się w kręgu wyników o małej dokładności statystycznej.
Tych
danych jest już jednak zbyt wiele, a zgromadzony materiał jest zbyt
różnorodny, aby szukając najbardziej wiarygodnej hipotezy w oparciu o całość
tego materiału dało się utrzymać LNT. Bardzo istotne argumenty przeciwko
hipotezie LNT w przypadku promieniowania silnie jonizującego (np. α) można
znaleźć w pracy Waligórskiego [30], która dla tego typu promieniowania
konsekwentnie podważa sens takiej jednostki jak siwert. Przy najostrożniejszym
nawet podejściu do tego zagadnienia, kiedy to abstrahuje się od efektów
hormetycznych, można stwierdzić, że w
obszarze małych dawek nie ma danych wskazujących na istnienie realnego
zagrożenia, tj. takiego, które mogłoby
być porównywane z innymi, które wymagają podejmowania przez ludzi
odpowiednich akcji zapobiegawczych.
Porównując w
rozdziale VI zagrożenia związane z małymi dawkami promieniowania z
analogicznymi zagrożeniami nie związanymi z promieniowaniem można było stwierdzić, że te ostatnie na
pewno nie są uznawane przez ludzi za niedopuszczalne i gdybyśmy spróbowali
podać je jako bezwzględnie obowiązujące, nie przekraczalne normy, narazilibyśmy
się na śmieszność. Zdecydowanie więc czas już zmienić normy stosowane w
ochronie radiologicznej [31-35]. W pełni zgadzamy się z coraz częściej
wyrażanym [8], że biologiczna rola promieniowania jonizującego zasługuje na wnikliwą
uwagę, a dobroczynne skutki promieniowania - przebadania w najrzetelniejszy
sposób. Badania te należy przeprowadzić w interesie nauk biologicznych i
medycznych, a nie z punktu widzenia interesów obecnej ochrony radiologicznej i
źródeł jej finansowania.
Rys. 14 Względne ryzyko zgonów nie nowotworowych w funkcji
dawki [8].
Niniejszym
składam serdeczne podziękowania p. prof. dr hab. Zbigniewowi Jaworowskiemu i
p.prof.dr hab. Michałowi Waligórskiemu za liczne konsultacje i wykazaną przy
nich cierpliwość, za wnikliwe przeczytanie manuskryptu i pomoc w nadaniu mu
ostatecznego kształtu. Oddzielne podziękowania należą się p. mgr E.Droste za
interesujące dyskusje i pomoc w redakcji tekstu.
1.
M.E.
Schillaci, "Radiation and Risk: A Hard look at the Data", Los Alamos
Science 23 (1995) 91 -115
2.
Raport
UNSCEAR dla Zgromadzenia Ogólnego ONZ "Sources and Effects of Ionising
Radiation", United Nations Publication (2000)
3. Z.Jaworowski, "Radiation Risk and
Ethics", Physics Today z września 1999 r., str. 24-29
4. Z.Jaworowski,
"Ochrona Radiologiczna wczoraj, dziś i jutro", Polish
J.Med.Phys.&Eng. 3 (1997) 175-193
5. M.Edwards, „Models for Estimating Risk of Radiation Carcinogenesis”,
w Health Effects of Exposure to Low-Level
Ionising Radiation, wyd. W.R.Hendee, F.M.Edwards, IOPP, Bristol (1996)
215-235
6. L.Dobrzyński, "Wnioskowanie bayesowskie i metoda maksymalnej
entropii w naukach przyrodniczych", Postępy Fizyki 47 (1996) 215-262
7. D.S.Sivia, Data Analysis. A Bayesian Tutorial,
Clarendon Press, Oxford (1996)
8. Radiation, Science & Health, inc., http://cnts.wpi.edu/RSH (2000)
9. J.Muckerheide, "It's Time to Tell the Truth About the Health
Benefits of Low-Dose Radiation", 21st Century, Summer (2000)
43-55
10. Z.Jaworowski, "Dobroczynne
promieniowanie", Wiedza i Życie, 3 (1997) 20-29
11. Z.Jaworowski, "Radiation risks in the 20th
century: reality, illusions, and ethics", EIR July 24 (1998) 15-19
12. K.Sakamoto, "Tumor Radiotherapy by the Combined Methods of Total
Body Irradiation and Local Irradiation",
ICONE-7, The Seventh International Conference on Nuclear Engineering
Special Symposium "Radiation Health Effects: Applying Data to
Standards". Tokyo (1999) 50-51
13. A.Auvinen, I.Mäkeläinen, M.Hakama, O.Castrén, E.Pukkala,
H.Reisbacka, T.Rytömaa, "Indoor Radon Exposure and Risk of Lung Cancer: a
Nested Case-Control Study in Finland", J.Nat.Cancer Inst. 88 (1996)
966-972
14.
K.Becker,
"How Dangerous is radon?", in The
Effects of Low and Very Low Doses of Ionizing Radiation on Human Health,
Elsevier Internat.Congresss Series Nr. 1203 (2000) 161
15.
C.A.Stidley,
J.M.Samet, „A review of ecologic studies of lung cancer and indoor radon”,
Health Phys. 65 (1993) 234-251
16.
A.V.Nero,
M.B.Schwehr, W.W.Nazaroff, K.L.Revzan, „Distribution of airborn radon-222
concentrations in US homes”, Science 234 (1986) 992 -997
17. B.Wahlström, Promieniowanie, zdrowie, społeczeństwo, Państwowa Agencja
Atomistyki (1999)
18. National Academy of Sciences, National
Research Council (1990) Health Effects of
Exposure to Low Levels of Ionising Radiation (BEIR V), Washington, DC:
National Academy of Sciences
19.
J.D.Boice,”Risk
Estimates for Radiation Exposures”, w Health
Effects of Exposure to Low-Level Ionising Radiation, wyd. W.R.Hendee,
F.M.Edwards, IOPP, Bristol (1996), 237-268
20.
L.Dobrzyński,
E.Droste, "Promieniotwórczość a życie: problem ryzyka związanego z
promieniowaniem jonizującym", Raport Nr.12, Dział Szkolenia i Doradztwa
IPJ, Świerk (1999)
21.
M.Tubiana,
"Radiation risks in perspective: radiation-induced cancer among cancer
risks", Radiat. Environ. Biophys. 39 (2000) 3-16
22.
G.Marx,
"People and Risks", w Atoms in
our hands, Roland Eötvös Physical Society, Budapest (1995) 51‑71
23.
E.RE.Pochin, "Radiation risks in
perspective", Br.J.Radiol. 60 (1987) 42-50
24.
J.Adams,
„A Richter Scale of Risk?”, w „Science and Technology Awareness in Europe: New
Insights”, pod red. M.Vitale,Publications of European Communities (1998), str.
93-111
25.
C.Frantzen.
C.Birraux, J.Graham, R.T.Francis, E. Gail de Planque, H.Chevrillon,
"Risques: choix politiques, èvaluations économiques et
sociales", Ann. Mines (Paris) 96 (1996) 31-69
26.
S.Breyer,
Breaking the vicious circle: towards
effective risk regulation, Harvard University Press, Cambridge, Mass.
(1993)
27.
E.J.Calabrese,
L.A.Baldwin, "Radiation hormesis: its historical foundations as a
biological hypothesis", Human&Experimental Toxicology 19 (2000) 41-75
28.
E.J.Calabrese,
L.A.Baldwin, "Radiation hormesis: the demise of a legitimate
hypothesis", Human&Experimental Toxicology 19 (2000) 76-84
29.
Z.Jaworowski,
"Ionising Radiation and Radioactivity in the 20th
Century", 21st Century, Winter (2000‑2001) 8-14
30.
M.P.R.Waligórski,
„On the present paradigm of radiation protection – a track structure
perspective”, Nukleonika 42 (1997) 888-894
31.
E.Roth,
", „Validity of Arguments Pro and
Con the LNT-Hypothesis”, ICONE-7, The Seventh International Conference on Nuclear
Engineering Special Symposium "Radiation Health Effects: Applying Data to
Standards". Tokyo (1999) 64-65
32. S.Kondo, „Evidence that there Are Threshold Effects in Risk of
Radiation”, ", ICONE-7, The
Seventh International Conference on Nuclear Engineering Special Symposium
"Radiation Health Effects: Applying Data to Standards". Tokyo (1999)
66-67
33.
S.Hattori,
„Toward the Paradigm Change”, ",
ICONE-7, The Seventh International Conference on Nuclear Engineering
Special Symposium "Radiation Health Effects: Applying Data to
Standards". Tokyo (1999) 68-70
34.
S.Hattori,
„Research Findings on Radiation Hormesis”, ", ICONE-7, The Seventh International Conference on Nuclear
Engineering Special Symposium "Radiation Health Effects: Applying Data to
Standards". Tokyo (1999) 54-57
35.
„Debate
centres on dose”, Nucl.Eng.Int., July (2000) 18-20
[1] Przez dawkę, ściślej dawkę
pochłoniętą, rozumie się energię zdeponowaną w organizmie, przypadającą na
jednostkę masy. Jednostką dawki jest grey = 1 dżul/kg. Chcąc uwzględnić skutki
biologiczne dawki pochłoniętej mnoży się ją przez tzw. współczynnik
skuteczności biologicznej dawki. Tak zdefiniowana dawka nazywana jest dawką
równoważną, albo równoważnikiem dawki, jej jednostką zaś jest siwert (Sv)
[2] ang. Linear Non-Treshold
[3]
Przez stochastyczność
procesu rozumie się działania, które zachodzą tylko z określonym
prawdopodobieństwem, a więc w szczególności mogą nie zajść wcale. W
przyjmowanej w ochronie radiologicznej definicji efektów stochastycznych
zakłada się, że ich prawdopodobieństwo zależy liniowo od wartości dawki, zaś
ich dolegliwość nie.
[4]
W literaturze podawane
są różne wartości dawek śmiertelnych. Np. dawka 3-3,5 Sv podawana jest też jako
LD50/30, a więc prowadząca do zgonu 50% populacji w czasie 30 a nie 60 dni. Jak
się wydaje, czynnik 2 jest typowym czynnikiem niepewności wielu danych
związanych z działaniem promieniowania jonizującego. Wypadek w Tokaimura
(Japonia) na przełomie września i października 2000 r. pokazał, że postęp
medycyny pozwala aby przy właściwej opiece lekarskiej nawet naświetlenie dawką
10 Gy dało szansę ponad 60‑dniowego przeżycia.
[5] Chodzi tu o czynniki ważne
dla danego zjawiska, a których albo nie znamy, albo nieświadomie pominęliśmy.
[6]
Przy badaniach dużych
populacji rozkład Poissona przechodzi w tzw. rozkład normalny (Gaussa). Dla
tego ostatniego, 95% wyników zawiera się w granicach (tzw. przedział 95%.
ufności) ą1,96s wokół wartości średniej.
[7] W idealnym układzie grupa
kontrolna powinna znacznie przewyższać liczebność grupy badanej, gdyż wtedy niepewność
xk staje się nieistotnie
mała wobec niepewności wielkości xb.
[8] Od angielskiego observed
[9] Od angielskiego expected
[10] liczby te podajemy na ogół
odniesione do 100 przypadków; typowa wartość E = 20/100 = 0,2
[11] Od angielskiego person-years
[12] liczba ta otrzymana została
na podstawie badań ofiar bombardowań Hiroszimy i Nagasaki i dotyczy skutków
ostrego napromieniowania dawką w granicach 0,01 – 2,5 Sv. W istocie może być
ona różna dla różnych grup ludności. Niestety jest ona także obciążona wiarygodnością
założeń modelowych co do zmiany współczynnika ryzyka z wiekiem, w którym nastąpiło napromieniowanie danej osoby.
Biorąc pod uwagę, iż każda odmiana raka powinna być rozpatrywana oddzielnie,
podane wyżej 11% należy traktować jako bardzo zgrubną i jedynie orientacyjną
wartość średnią.
[13]
Liczby te wydają się
odbiegać od podanych wyżej danych UNSCEAR, wynika to jednak zapewne z faktu, iż
często bierze się pod uwagę dane z różnych okresów badań.
[14] Cytowane za [8]
[15] stosunek liczby zgonów
obserwowanych w badanej populacji do liczby zgonów oczekiwanych w populacji
standardowej o identycznym rozkładzie wieku, płci i zgonów w funkcji pory roku.
Z reguły za taką populację standardową przyjmuje się odpowiednią grupę
reprezentatywną w danym kraju [definicja z raportu UNSCEAR 1994, United Nations
(1994), str. 165]
[16] podajemy za [8]
[17] istnieją przesłanki, że
osobnicza odporność na promieniowanie może zależeć od rasy
[18] O ile nam wiadomo, notatka w
tej sprawie została wysłana w tym roku przez J.R.Camerona i Z.Jaworowskiego do
prestiżowego czasopisma brytyjskiego Lancet. Podobna informacja znajduje się w
[8].
[19] W istocie, śmiertelność
wśród brytyjskich radiologów po roku 1920 była – w stosunku do wszystkich
mężczyzn w Anglii i Walii – o 24% niższa, a śmierć z powodu różnych rodzajów
raków nawet o 37% [P.G.Doll, R.Smith, „Mortality from all causes among British
Radiologists”, Br. J. Radiol. 54(1981)187-194]. Jak można ocenić z zebranej w
tych badaniach statystyki, błąd względny obu podanych wielkości jest na
poziomie 33%, a więc obie podane wyżej liczby są statystycznie znaczące.
[20] Podajemy za pracą [1]
[21] wg polskiej normy budowlanej
(100 Bq/m3) taką dawkę można byłoby otrzymać w czasie nie krótszym
od ok. 5 lat
[22] Czy im ta kuracja pomaga, to
inna sprawa, patrz Z.P.Zagórski, „Radon raz jeszcze”, Postępy Techniki Jądrowej
43, Nr.3 (2000) 45
[23] Bardzo dziękujemy prof.
M.Waligórskiemu za zwrócenie nam uwagi na tę sprawę.
[24] Tj. uśrednianie po danym
rejonie geograficznym. Stężenie radonu nawet w stosunkowo niewielkim regionie
może się gwałtownie zmieniać od miejsca do miejsca i takie uśrednianie może
więc prowadzić do błędnych wyników. W wypadku badań Cohena ten argument nie
wydaje się wystarczającym, gdyż
przypadkowość wyników powinna uwidocznić się w rozrzucie punktów
przedstawionych na rys.10, ten jednak przedstawia raczej gładką zależność.
[25] W literaturze padają dość
różne liczby. Podane przez nas wzięliśmy z pracy Cohena [w Atoms in our Hands, Roland Eötwös Phys. Soc., Budapest (1995) 72] .
Muckerheide [9] zwraca uwagę, żę ponieważ
w każdej sekundzie przechodzi przez nasze ciała ok. 15 000 cząstek
promieniowania jonizującego, naturalne źródła promieniowania powodują – we
wszystkich komórkach razem - miliard uszkodzeń dziennie. Jednocześnie,
zniszczenia dokonywane w DNA przez wolne rodniki powstałe w wyniku innych
procesów metabolizmu (jedzenie, oddychanie, ciepło, wysiłek), to około miliona
uszkodzeń dziennie w każdej komórce. Chyba najbardziej kompetentny przegląd
tego problemu można znaleźć w pracy D.Billena [„Spontaneous DNA Damage and Its
Significance for the ‘Negligible Dose’ Controversy in Radiation Protection”,
BELLE Newsletter 3 (1994) 8-11]. W oparciu o tę pracę Jaworowski [Proc. ICONE
8, Baltimore (2000)] podaje, że przy dawce 2,2 mSv na rok, mamy do czynienia z
5 zniszczeniami DNA w komórce na rok, podczas gdy spontaniczne zniszczenia
osiągają 70 milionów na komórkę na rok. Z kolei Pollycove [Proc. ICONE 7 ,
Tokyo (1999) 58] mówi o milionie zniszczeń DNA (z przyczyn naturalnych) na
komórkę dziennie i ocenia, że dawka 10 mSv rocznie oznacza 1000 razy mniejszą
liczbę zniszczeń niż z przyczyn innych niż promieniowanie. Jak widać, liczby te
znamy z dokładnością do czynnika 5-10.
[26] Liczby te przytacza
B.L.Cohen, „Before It’s Too Late” w Atoms in Our Hands, wyd. G.Marx, Eötvös
Physical Society, Budapest (1995) 72-79.
[27] Chciałoby się rzec, że
akceptacja społeczna na „pstrym koniu"
jeździ: wystarczyło w nazwie jądrowy rezonans magnetyczny pominąć słowo
"jądrowy” aby ludzie przestali się bać obrazowania tą wspaniałą i bezpieczną metodą. Podobnie, zmiana nazwy ośrodka
badawczego w Karlsruhe z "ośrodka badań jądrowych" (kernforschung) na po prostu
"ośrodek badawczy" (forschung), zapewniła spokój pracującym tam fizykom
jądrowym.